www.superstarsi.pl

Widoki i smaki Toskanii. Piza i Florencja

Miejsca, w których czas się nie liczy

„Pojedziemy do Pizy, na pizzę i pyzy. Ło ło ło” - w swojej piosence śpiewał kabaret OT.TO. Nic prostszego z wakacyjnymi biletami tanich linii lotniczych. Lotnisko Galileo Galilei jest przytulne i nieduże, i nie przyprawi nas o zawrót głowy, a rzeźby hipopotamów, delfinów, węży morskich - autorstwa Giovanniego Marii Manganelliego - miło nas powitają. Poświadczą, że dotarliśmy do Toskanii.

Rzeźby Manganelliego na murawie przed lotniskiem w Pizie.       Rzeźby Manganelliego na murawie przed lotniskiem w Pizie.
  • Wąskie schody prowadzące na Krzywą Wieżę.
  • Pion wyznaczają cyprysy.
  • Torre Pendente (Krzywa Wieża) w Pizie.

Do samego centrum miasta prowadzi linia autobusowa Rosso 21 (czerwona), przejazd kosztuje 1.10 euro, a bilet ważny jest przez 70 minut. Sam dojazd zajmuje maksymalnie 10 minut nawet przy dużych korkach ulicznych.

Piza jest przeuroczym małym miasteczkiem, w którym ludzie się nie spieszą, sjestę kultywują, no i czas na espresso zawsze znajdą. To, że „czas nie zając, nie ucieknie” warto pamiętać podczas wakacji na południu, żeby uniknąć nieadekwatnej do miejsca irytacji.

Na zwiedzanie miasta możemy spokojnie wybrać się bez mapy. Najłatwiej poruszać się wzdłuż rzeki Arno.

Leniwe miasteczko pozwala poczuć włoską atmosferę. Wokół małe placyki z biegającymi dziećmi, pieskami i wszechobecnymi skuterami. Najsłynniejszym smakołykiem regionu jest deser tiramisu. Choć znany jest w Polsce, koniecznie trzeba go spróbować tutaj!

 

Nie tylko Krzywa Wieża

Do wieży zjeżdżają codziennie tłumy turystów, by zająć przestrzeń wokół Piazza dei Miracoli (Pole Cudów), gdzie zwiedzać można cały kompleks budowli: Krzywej Wieży, katedry oraz baptysterium. Wszystko zachwyca swym ogromem, a  jasne budowle zabytków pięknie odcinają się od tła, które tworzy zieleń Pola Cudów. Choć zainteresowanie głównie budzi Krzywa Wieża (rocznie zwiedza ją 10 milionów turystów), nie mniej godna podziwu jest katedra z fasadą w stylu lombardzkim, ozdobiona kolorowym piaskowcem oraz płytkami ze szkła i majoliki oraz baptysterium w kilku stylach architektonicznych: m.in. romańskim i gotyckim. Wpływy mauretańskie odzwierciedlają marmurowe powierzchnie budynków zdobione  siecią gęstych arabesek.

Turyści jednodniowi nie zapuszczają się zwykle w głąb miasta, dlatego na wszelki wypadek wszelkie pamiątki czy kartki pocztowe sprzedawane są w obrębie tych dwóch ulic.

Na wieżę - po 10 latach remontów – można wchodzić od 2001 roku. Torre Pendente (Krzywa Wieża) to perełka, którą Włosi po ponownym osadzeniu za pomocą stalowych lin, umocnieniu gruntu  i usunięciu u północnej jej podstawy części podłoża, szczególnie chronią. Pisze się, że wydano na to aż 30 milionów dolarów.

Na wieży w jednym czasie może przebywać około 30 osób. Grupy wymieniają się. Jedna wychodzi, druga wchodzi. Bilet na wieżę kosztuje 15 euro. W kasie, bileter wyznacza konkretną porę, o której zwiedzający ma się stawić pod wejściem. Uwaga! Nawet podręczne torebki i plecaki należy przed wejściem na wieżę zostawić w schowkach. Na samą górę można zabrać ze sobą tylko aparat, ewentualnie butelkę wody mineralnej.

Pracownicy  kompleksu zabytkowego są częstymi świadkami skoków samobójczych z samego czubka wieży. Czasem zdarzają się też nieszczęśliwe wypadki czy zasłabnięcia (głównie z powodu upału). Zabezpieczenie stanowi jedynie barierka, którą łatwo można przekroczyć albo przeoczyć. Dlatego obok wieży stacjonuje stale karetka pogotowia ratunkowego. Ale wróćmy do pochylenia wieży. Wchodząc na pierwsze parę stopni czujemy się jakbyśmy wypili o jeden kieliszeczek za dużo. Trudno trzymać pion, znosi człowieka na ścianę. Bardzo powoli przyzwyczaja się nasz błędnik do nachylenia, z którym będzie musiał sobie poradzić na wysokości 55 metrów. Widok z czubka wieży zapiera dech w piersiach. Z jednej strony widać miasto z niską zabudową i pomarańczowymi dachami, z drugiej góry Pizańskie.

Raz w roku 16 czerwca w Pizie obchodzone jest święto patrona miasta San Ranieriego. W ten specjalny wieczór wszyscy mieszkańcy regionu zjeżdżają do Pizy na niebywały pokaz – Luminaria di San Ranieri. Całe miasto rozbłyska światłem świec, które obowiązkowo każdy mieszkaniec miasta wystawia na parapetach okien, barierkach balkonów, gzymsach i dachach, by wzdłuż rzeki Arno rozświetliła się droga. Efekt niesamowity. Na rzece w tym samym czasie rozpoczyna się pokaz pływających barek, rozbrzmiewa muzyka od Rossiniego po Morricone - Włosi dumni są ze swoich kompozytorów. Nie do pomyślenia, by podczas pokazu zabrzmiały  dźwięki utworów zagranicznych. Uwieńczeniem wieczoru jest pokaz sztucznych ogni. Po zakończeniu publiczność rozchodzi się na okoliczne place, by wśród najróżniejszych dźwięków: od klasycznych po elektroniczne, świętować Luminaria aż do białego rana. Tego wieczoru specjalnie oświetlona jest także Torre Pendente.

 

###

 

Galeria Uffizi i pyszne lody

Z Pizy niedaleko jest do Florencji, więc na kolejny dzień w Toskanii warto wybrać się do niej. Podróż pociągiem trwa około godziny, bilet kosztuje do 7 euro - w zależności od standardu i trasy pociągu.

Wyprawę należy rozpocząć od placu, na którym góruje Duomo - katedra zbudowana z trzech kolorowych marmurów: zielonego, białego i czerwonego. Drzwi do jej wnętrza, nazywane później Porta del Paradiso (Rajskie Wrota) były tematem konkursu, który wygrał Lorenzo Ghiberti. Tuż obok, wieża dzwonnicza zaprojektowana przez Giotta. Aby wejść na jej szczyt trzeba pokonać 414 schodów (po zapłaceniu 6 euro). Z wieży rozpościera się piękny widok na całe miasto, w tym na najsłynniejszą kopułę świata autorstwa Brunelleschiego. Spoglądając na miasto, możemy wyznaczyć sobie trasę, w które uliczki wejść po zejściu na dół. Najbliżej nam do Galerii Uffizi, w której możemy zobaczyć dzieła  zarówno mistrzów włoskich jak i Dűrera czy Rembrandta. Mijamy Palazzo Vecchio, który swoją konstrukcją zdradza swoją funkcję – to ratusz.

Samo wejście do  galerii znajduje się w podcieniach przyjemnego dziedzińca, gdzie w cieniu możemy dołączyć do imponująco wyglądającej kolejki. Nie mamy jednak powodu by się zniechęcać. Czas oczekiwania na wejście (jeśli wcześniej nie zrobiliśmy rezerwacji biletów przez Internet, taka możliwość na stronie http://www.uffizi.com/galleria-degli-uffizi/prenotazione-biglietti-galleria-degli-uffizi.asp  - odbiór w oddzielnej kolejce) pokazuje nam tablica z wyświetlającym się numerem. Zwykle odstać musimy około godziny, by dostać się do środka. Pamiętać trzeba również o pozbyciu się wszelkich płynów przed wejściem. Zostaną one bowiem skonfiskowane przez ochronę przy samej kasie.

Wewnątrz dobrze zaznajomić się z mapą pomieszczeń i odszukać dzieła, które mamy zamiar obejrzeć. Nie można pominąć sali z obrazami Botticelliego, gdzie rozmiarem królują „La Primavera” (Wiosna) i „La nascita do Venere” (Narodziny Wenus). Kolor oraz szczegóły, które podczas zwiedzania możemy odkryć nie zastąpią nawet najlepiej wydanych albumów ze sztuką.

Wyjdźmy jednak na zewnątrz. Przespacerujmy się niebywałym, zabudowanym mostem Florencji, jakim jest Ponte Vecchio. Mieszczą się na nim sklepy jubilerskie. Z każdej witryny błyszczą do przechodniów misterne kolie, złote pierścionki zaręczynowe, sygnety oraz drobne wyroby jubilerskie. Tłum przemieszczający się po moście to jednak nie kupujący w drogich zakładach, a głównie turyści i mieszkańcy skracający sobie tak drogę przez miasto. Po przejściu mostu, idąc wprost przed siebie dotrzemy do Pałacu Pittich, byłej rezydencji Medyceuszy. Jeśli mamy chęć i czas na zwiedzenie kolejnej galerii sztuki nie pozostaje nam nic innego jak zniknąć w czeluściach Galerii Palatine, gdzie znajdują się zarówno dzieła Tycjana jak i Rubensa.

Kuszącą alternatywą jednak jest ogród przypałacowy Giardino di Boboli, z licznymi alejkami, posągami, ławeczkami i oczkami wodnymi (bilet 7 euro). Tu znajdujemy polski akcent, rzeźba Igora Mitoraja, która swoją antyczną formą wspaniale wpasowuje się w przestrzeń roślinną. W ogrodzie można spędzić całe popołudnie czytając książkę, bądź urządzając sobie piknik (we Włoszech tzw. „picie pod chmurką” nie jest zabronione) - zostaniemy wyproszeni przed zmrokiem - w kilku językach ogłosi to pani z głośników rozsianych po ogrodzie.

Kończąc nasz długi i pełen atrakcji dzień możemy skierować się na północny wschód szukając najlepszych lodów we Florencji (via Isole delle Stinche 7). W barze Vivoli Gelateria, płacimy w kasie, dostajemy kwitek i z nim podchodzimy do lady, przy której każdy spędza parę dłuższych chwil. Wybór smaków jest bowiem oszałamiający, kilka rodzajów lodów czekoladowych: od gorzkiej czekolady, po takie z dodatkami owoców bądź przypraw. Buon apetito.