Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o polityce cookies i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Nowe zasady wchodzące w życie 25 maja 2018. (więcej)

rss | wpisy: 18

Blog użytkownika Zgred

26-03-2012

Trzecia runda

Druga rocznica katastrofy w Smoleńsku. Gong do trzeciej rundy. Kolejna okazja do

demonstracji, nawoływań o prawdę, następnych "dowodów  w sprawie" i "szokujących

hipotez". Gra na sentymentach i nieczyste zagrywki.  Dołożę tu kolejną hipotezę.

Zamach w Smoleńsku (1)

 

Akcja była w zasadzie demonstracją, obliczoną na uzyskanie dużego efektu. Trzeba było osłabić pozycję głównego przeciwnika, szefa konkurencyjnej mafii. Mimo wzajemnej nienawiści pomiędzy szefami prosta fizyczna likwidacja nie wchodziła w grę. Sprawy trzeba było załatwiać w białych  rękawiczkach. Wielką okazją była dyplomatyczna wizyta na terenie rządzonym przez "capo di tutti capi ", pod pozorem uroczystości rocznicowych. To, jak głośno i wystawnie obchodzono takie uroczystości decydowało o pozycji na swoim terenie, można było się tym puszyć, jak paw. Sprawdzonym sposobem było zapraszanie "do udziału"  znanych, cenionych i szanowanych osób – odgrywały one rolę barwnych oczek na ogonie pawia. Ważny był także czas: należało go dobierać precyzyjnie, aby wstrzelić się w moment najlepszego odbioru przez  widzów. Przygotowania były pośpieszne, przeciwnik wyprzedził ich o trzy dni, przyjął zaproszenie z którego oni nie skorzystali, a jeszcze musieli się zmieścić ze swą demonstracją przed najważniejszymi uroczystościami w kraju. Atutem były osoby towarzyszące, ściągnięte na tę akcję – kwiat weteranów, ostatni z jeszcze żyjących. Reszta to zaufani pretorianie Szefa i trochę takich, których warto było pogłaskać. Pozostało tylko dopilnować szczegółów, a sukces był w kieszeni. Generalnie wszystko zagrało, ale zawiodła pogoda.

 

 

Było ich czterech : Szef, Duży, Dyrektor i Agent.  Trzej stawili się na lotnisku  w miarę wcześnie, tylko  Szef  jak  zwykle się spóźniał, choć to on dowodził akcją. Tu sprawy zaczęły się komplikować: nieoficjalne wiadomości pogodowe stawiały pod znakiem zapytania możliwość wylądowania w Smoleńsku, Pierwszy Pilot  miał poważne zastrzeżenia, wyglądało to tak, jakby w ogóle nie chciał lecieć. Trzeba było go przywołać do porządku, żeby nie popsuł niczego. To wziął na siebie Duży:  pogadał z Pierwszym krótko, z góry , tak, żeby ten nie miał wątpliwości , kto tu naprawdę rozkazuje, po czym odesłał go do kabiny pilotów. Kiedy Szef w końcu nadjechał, Duży służbiście, ale prawie kordialnie zaprosił go do środka, tak jakby to właśnie on, Duży, osobiście miał pilotować samolot.

Zajmowali miejsca zgodnie z hierarchią :  Agent w kabinie pasażerskiej , Szef z żoną zajmował "salonkę" , Duży z Dyrektorem mieli miejsca w trzecim saloniku – dopiero po starcie Szef zapraszał niektórych z gości do swojego salonu i wtedy Duży miałby okazję posiedzieć tuż za kabiną pilotów – po wcześniejszej niesubordynacji Pierwszego chciał mieć ich na oku. 

Załogę samolotu stanowiła grupa lotników o dość zróżnicowanym nalocie na tym typie, od trzech tysięcy dla Pierwszego, do pięciuset dla Drugiego. Reszta miała jeszcze mniej. Mimo to start przebiegał gładko, chociaż w kabinie pilotów panował lekki niepokój : byli spóźnieni ze startem ponad pół godziny, nie mieli żadnej rezerwy czasowej, brakowało aktualnych danych meteo na lotnisku docelowym. Wiedzieli już z wcześniejszego komunikatu, że w Smoleńsku jest mgła i pełne zachmurzenie, nie ma warunków do lądowania, ale koledzy polecieli tam wcześniej mniejszą maszyną, tak więc mogli liczyć na bardziej aktualne informacje od nich.

 

Blisko połowę trasy przelecieli  bez  zakłóceń, od czasu do czasu wymieniając żarciki na temat Dużego, który ewidentnie zamierzał robić karierę w dowództwie wojskowym za granicą, nawet  " za wielką wodą ".  Ale niepokój trwał.  To wtedy, na wzmiankę Pierwszego o lądowaniu, Drugi powiedział:

  - To będzie … makabra będzie. Nic nie będzie widać.

Rozmawiali właśnie z kontrolą lotu o zejściu na punkt nawigacyjny, gdy Duży wszedł do kabiny pilotów. Chwilę przysłuchiwał się wymianie zdań między pilotami, zajmując miejsce za fotelem Pierwszego, bliżej środka kabiny, na tyle blisko, na ile pozwalała mu centralna konsola z manetkami ciągu silników. Wreszcie odezwał się:

  - Postanowiliśmy  lądować w Smoleńsku.

Drugi aż się skręcił w fotelu, patrząc na Dużego. Jego głos był mieszaniną zdumienia i złości:

  - Postanowiliście ?

  - Właśnie tak! – burknął Duży wycofując się w stronę Nawigatora.  Siedzący za jego plecami Mechanik obrócił głowę w lewo, patrząc pytająco na Drugiego i Dużego jednocześnie.

  - Co ? – nie dawał za wygraną Drugi. W tej załodze miał najwyższy stopień i tylko mały nalot zmuszał go do latania jako drugi pilot. Ale nie dawał się łatwo zastraszyć wyższej szarży.

Duży zignorował pytanie i ostentacyjnie obrócił się w prawo, napotykając wzrok Mechanika. Prawie obojętnie powiedział:

  - Dzień dobry, Michalak.

Nie ryzykując dalszej dyskusji, wyszedł z kabiny. Drugi odwrócił głowę do Pierwszego:

  - Wiesz, co to będzie ?

  - Co ?

  - Wiesz co, to akurat będzie czyste szaleństwo.

  - No cóż, dla nas najlepiej byłoby pójść na  zapasowe  -  mruknął Pierwszy.

  - Idealnie !

  - Możemy jeszcze sprawdzić warunki na miejscu…  Scysja  z Szefem była nieunikniona, a ten kurdupel potrafił być niemiły.  Pierwszy pamiętał aż za dobrze oskarżenia o tchórzostwo mamrotane pod adresem jego dowódcy w poprzednim ich wspólnym locie i złowrogie obietnice:  "jeszcze się policzymy"  za nie wykonanie kretyńskiego rozkazu Szefa.

  - Wiesz co, zrobimy podejście i jak będzie naprawdę kiepsko, to zmykamy – podpowiadał Drugi.

  - No i dobrze.

nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.

Jeśli chcesz dodać komentarz musisz się zalogować.


Wpisy które mogą Cię zainteresować

  • data publikacji: 2012-03-19 17:43:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Wielkanoc

     

    Wielkanoc.

    Kiedyś było to Święto Wiosny, odrodzenia się przyrody, potem przerobiono to na święto "zmartwychwstania". Ten mit ma bardzo stare korzenie, babilońskie, egipskie,  ale w przypadku Jezusa postarano się o prawdziwą inscenizację. Zmontowano prymitywne oszustwo, z poważną...

    czytaj więcej »
  • data publikacji: 2012-03-14 21:43:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Encore, jeszcze raz…

    Ta piosenka Jacka Kaczmarskiego zrobiła na mnie kiedyś podwójnie wielkie wrażenie: po pierwsze, okrucieństwo losu psa ( żywej istoty, która za  wierność i oddanie człowiekowi jest przez tegoż karana podwójnie bolesnym biciem – niezasłużonym i niezrozumiałym !) – przy którym dramat człowieka...

    czytaj więcej »
  • data publikacji: 2012-03-05 13:50:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Mojżesz

    z cyklu: Biblia na opak odczytana Jedna z najbardziej świetlanych postaci , Mojżesz, mocno traci na świetlistości przy dokładniejszej lekturze jego dokonań: bliżej mu do przestępcy, także - ludobójcy, niż do bogobojnego męża. Po odrzuceniu mitów i bajek pozostaje bezwzględny zbrodniarz: nie...czytaj więcej »
  • data publikacji: 2012-03-02 15:12:00

    Kompleks Edypa

    Jeden z najstarszych dowcipów, z długaśną brodą.

    Pytanie do radia Erewań:

    - Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają ludziom samochody?

    Odpowiedź:

    - Prawda. Tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, ale na Newskim Prospekcie, nie samochody,...

    czytaj więcej »
  • data publikacji: 2012-02-28 00:06:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Mężczyźni pozostają dużymi chłopcami

    Takie komentarze do męskich zachowań słyszy się z ust nawet wykształconych kobiet. Najczęściej wtedy, gdy mężczyzna  zachowuje się w sposób , który kobiety pamiętają z jego chłopięcych czasów. Mało która z nich zdaje sobie sprawę  z nonsensowności takich wypowiedzi. O ile bez zastanowienia...

    czytaj więcej »

Popularne

Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
webstar 2012