www.superstarsi.pl

Dziemiany na Kaszubach. Agroturystyka

Wakacje Tam. Czyli gdzie?

Beata Tam zapowiedziała, że na obiad serwuje gościom frytki ze smażoną rybą. - Niezdrowo? Tylko odrobinę. Frytki będą z ziemniaków, które właśnie wykopałam w ogródku. A ryba będzie prosto z łódki, od rybaków wracających z połowu na jeziorze Wdzydze - wyjaśniła. Po dwóch godzinach dostałam MMS - kurki, kurki. - Nazbierane w drodze po rybę, będą do obiadu - napisała Beata.

W kaszubskich lasach grzybów jest zatrzęsienie. W kaszubskich lasach grzybów jest zatrzęsienie.
  • W dużym domu do wynajęcia są dwa trzypokojowe mieszkania z niezależnymi wyjściami, w pełni wyposażone.
  • Domek letni. Z dwoma dwuosobowymi sypialniami.
  • Warzywa z przydomowego ogródka, to dobry wstęp do obiadu.

Domowa kuchnia to jeden z atutów gospodarstwa „Wakacje Tam”. - Na odchudzanie do was raczej nie da się przyjechać - kwitują goście na Facebooku, i to zarówno ci, którzy już dom na Kaszubach odwiedzili, jak i ci, którzy tylko oglądają ofertę. Domowe placki, przetwory z własnych owoców i warzyw, tarty, rybie wątróbki, krem z kalarepy na mleczku kokosowym… Nic tylko jechać, jeść i mlaskać. Zwłaszcza, że gospodyni nie zamyka przed gośćmi kuchni. - Ludzie nie zawsze lubią gotować. Zwłaszcza sami. Ale u mnie gotowanie to część wakacji, chętnych nie brakuje - mówi. Do kuchni garną się zwłaszcza najmłodsi goście, dla których Beata organizuje mini kursy gotowania.

 

Na Kaszuby można jechać przez pół świata

W sezonie na gości czeka domek letni z dwoma dwuosobowymi sypialniami i dwa trzypokojowe mieszkania w dużym domu, z niezależnymi wyjściami, w pełni wyposażone. I pizzeria, w której oprócz pizzy można zjeść również inne przysmaki, przygotowywane przez gospodynię.

Właścicielka gospodarstwa na swoim blogu pisze, że kilka lat temu zmieniła swoje życie. Z Warszawy wyjechała na Kaszuby. Ale to tylko rąbek niezwykłej życiowej przygody. Z zawodu artysta plastyk, przez lata zajmowała się fotografią, witrażami, również projektami wnętrz. Gdy Łucja i Ernest Mikołajczukowie, znani podróżnicy i backpackersi zaprosili ją do zaprojektowania części ich pierwszego (obecnie mają dwa) warszawskiego hostelu - OkiDoki  - skorzystała z propozycji. Na otwarciu hotelu pojawił się angielski backpacker, Matt. Tak zaczęła się podróż Beaty Tam z Warszawy na Kaszuby – tyle, że przez pół świata. - Można powiedzieć, że podążyłam za miłością.

Przed podróżą w świat była jednak krótka podróż w najpiękniejsze miejsca Polski. - Zakładałam, że zostaniemy za granicą. Chciałam się pożegnać z Polską, a Mattowi pokazać to, co w moim kraju najpiękniejsze. Matta, przyszłego (a obecnie już byłego) męża najbardziej zauroczył Ciechocinek. I Gdańsk z okolicami. Stwierdził, że gdyby kiedyś miał zamieszkać w Polsce, to tylko tam.

Półtora roku później, jak wspomina Beata, już w Anglii, rozmawiali z przyjaciółmi o rynku nieruchomości. Słowo do słowa, zeszło z brytyjskich realiów na polskie. Żeby nadać dyskusji jakiś kierunek, sięgnęli do jednej z przeglądarek nieruchomości. - Ktoś oferował zielony dom. Tak się wyróżniał spośród innych, że towarzystwo poprosiło mnie o przetłumaczenie oferty - mówi Beata. To był właśnie dom w Kaliszu, w gminie Dziemiany. - Matt stwierdził, że musimy tam pojechać. Za moimi plecami uzbierał pieniądze na pierwszą ratę i zanim się obejrzałam, kupiliśmy dom. Nasz dom, nasze miejsce na ziemi. I choć dość szybko okazało się, że „nasz dom” i „nasze miejsce” to miejsce wyłącznie Beaty, z całym dobrodziejstwem – np. kredytem - Beata podkreśla, że nie żałuje niczego.

 

###

 

Żywioł Beaty lub Beata - żywioł

Odnalazłam się w życiu na wsi, doskonale mi służy. Odśnieżanie, samodzielne naprawy domowych sprzętów, remonty, prace w ogrodzie, przygotowywanie przetworów i zajmowanie się gośćmi - to jej żywioł. - Moi goście mogą liczyć na spokojny, niezakłócony atrakcjami wypoczynek. Ale dla tych, którzy chcą, organizuję spływy kajakami, wyprawy do skansenu, w którym mogą zobaczyć np. słynny dom do góry nogami. Sąsiad ma motolotnię, więc w bezwietrzny dzień można wznieść się w górę. Wyprawiam gości na wycieczki piesze i rowerowe w okoliczne lasy – wylicza. Nie tylko podpowiada, jak można fajnie spędzić czas na Kaszubach, ale też ułatwia życie organizacyjnie – np. dowożąc gości na miejsce spływu.

Beata, urodzona w Ciechocinku, niegdyś mieszkanka stolicy, stała się Kaszubką z wyboru. Działa w Związku Kaszubsko-Pomorskim i stara się natchnąć mieszkańców swojej gminy do większej promocji turystycznych atrakcji Kaszub. - Mamy nie mniej jezior niż Mazury, ale poza jeziorem Wdzydzkim brakuje infrastruktury. Mamy wyciągi narciarskie, ale zimą Kaszuby nie istnieją jako miejsce do uprawiania sportów zimowych. To trzeba zmienić!

Sezon na Kaszubach to przede wszystkim miesiące wakacyjne, choć wielu gości - przede wszystkim na weekendy - przyjeżdża tu nawet do końca października. Oczywiście, na grzyby. Bo w kaszubskich lasach grzybów jest zatrzęsienie: przez godzinę można nazbierać pełen koszyk.

Kaszuby się zmieniają, zmienia się też gospodarstwo, które przez kilka lat funkcjonowało jako „White horse”, nazwę zawdzięczac po trosze białemu koniowi z herbu Dziemian, po trosze – byłemu mężowi gospodyni (angielski gospodarz, angielska nazwa). - Moje gospodarstwo nazwałam „Wakacje Tam” - mówi Beata Tam (na blogu napisała: „nazwisko mam po pierwszym mężu, to jedyna fajna rzecz którą miał, więc sobie zostawiłam”). TAM warto jechać!