www.superstarsi.pl

Grecja. Rodos i Simi

Perły Dodekanezu

Na greckich wyspach tak jak i przed kryzysem gospodarczym murowana pogoda! Ceny nieco wyższe i po drodze lepiej omijać wielkie miasta, ale może z reszty szkoda rezygnować?

Rodos stolica wyspy. Tu znajduje się Pałac Wielkiego Mistrza - największa atrakcja do zwiedzania Rodos stolica wyspy. Tu znajduje się Pałac Wielkiego Mistrza - największa atrakcja do zwiedzania
  • Port Mandraki- na falochronie stoją trzy bizantyjskie wiatraki
  • Port Mandraki w starożytności miał charakter militarny. Widać okrągłą wieżę św. Mikołaja z 1464 r. Na  kamiennym molo, na kolumnie, widoczny jeden z dwóch jeleni z brązu. Stoi w miejscu gdzie stały prawdopodobnie nogi słynnego kolosa Rodyjskiego. Z tego portu wyplywa się na Simi.
  • Skalisty brzeg wyspy Simi

Grecja to zwykle był wymarzony cel wakacyjnych podróży ludzi z całej Europy. Kryzys gospodarczy, który zawładnął tym krajem sprawił, że np. samych turystów z Wielkiej Brytanii w ubiegłym sezonie było w Grecji o 15 procent mniej niż w poprzednich latach.

Ale ci, którzy mimo groźby niepokojów społecznych i strajków pojechali w ubiegłym sezonie na wyspy greckie, zapewniają, że wciąż warto tam spędzić wakacje, bo pogoda murowana, morze nieprawdopodobnie szmaragdowe i ciepłe, a błękit nieba tak samo zachwycający, jak przed kryzysem. Na wyspach podróżni nie odczuwają pogorszenia obsługi, choć ceny w tawernach są nieco wyższe, za butelkę wody zapłacimy nawet 2 euro! Warto też pilnować rozliczenia rachunków w restauracji, ponieważ kelnerzy często oprócz zwyczajowego napiwku w wysokości 10 procent, lubią nie oddać reszty! Najlepiej wybrać - jak zawsze - tawerny mające powodzenie u lokalnych mieszkańców, w nich bowiem wszystko jest pyszne i świeże, a w knajpach dla turystów – może być różnie. Ci, którzy podróżują  samochodem, muszą też pamiętać o niefrasobliwości miejscowych kierowców, którzy potrafią zatrzymać się w niedozwolonym miejscu czy wykonywać manewr bez ostrzeżenia.

 

Rodos

Polecamy Rodos, Thassos, Korfu czy Zakynthos. Na wyspę Rodos z lokalnym lotniskiem można dolecieć bezpośrednio z polskich lotnisk, omijając duży port lotniczy np. w Salonikach, gdzie istnieje niebezpieczeństwo strajku lub zamieszek.

Rodos, jest czwartą grecką wyspą pod względem wielkości. 300 dni w roku świeci na niej słońce! Do tego wieje wiatr meltemi, który łagodzi żar, co sprzyja dobremu samopoczuciu turystów z całej Europy.

Rankiem i wieczorem wielojęzyczny tłum kłębi się zwykle w porcie Mandraki, gdzie wycieczkowicze z kurortów całej wyspy: z Faliraki, Kolimpi, Kiotari czy Lindos wysiadają z klimatyzowanych autokarów, by zwiedzić Pałac Wielkiego Mistrza lub przesiąść się na promy, statki i popłynąć do pobliskich (godzina do dwóch rejsu) urokliwych wysepek: Tilos, Chalki czy Simi.

 

###

 

Simi

Powiedzenie „małe jest piękne”, jak mało kiedy pasuje do jednej z wysp greckiego Dodekanezu – Simi. Nikt, kto wybierze się na dwugodzinny rejs (koszt około 66 euro z biura podróży, indywidualnie promem 23 lub katamaranem 22 euro - tam i z powrotem) z portu Mandraki, stolicy Rodos, nie będzie rozczarowany. Wyspa, która leży niedaleko wybrzeży Azji Mniejszej na północny zachód od wyspy Rodos, ma dwa oblicza. Kiedy się dopływa promem do jej skalistych, niedostępnych brzegów, trudno przewidzieć widok, który za chwilę zaprze dech w piersiach. Białe kamienne zbocza wyspy pokrywają maleńkie kolorowe domki. Przytulne budowle z czerwonymi dachami i mikroskopijnymi balkonikami wystawione cały czas do niemiłosiernie grzejącego słońca upstrzone są miniaturowymi pudełkami klimatyzatorów, barwnymi roletami i markizami. W cieniu palm rosnących w donicach ustawionych wzdłuż maleńkiego bulwaru mieszczą się jedynie rude koty. Roślinności tu mało. Za to dużo mknących po wąziutkich ulicach czerwonych skuterów.

Zanim wysiądziemy w porcie Jialo, odległym o 7 kilometrów od Turcji, i zaczniemy penetrować tutejsze sklepiki z gąbkami (najtańsze od 1- 2 euro aż do 20 i 30 euro i więcej - w zależności od wielkości i koloru) i pachnącymi przyprawami (cena kilka euro), prom zawiezie nas na południowy kraniec wyspy do słynnego bizantyjskiego klasztoru Panormitis pod wezwaniem Michała Archanioła, patrona tutejszych żeglarzy.

 

Wejście do klasztoru z 1783 roku, wciąż okupowane jest przez nowych turystów, a mimo to każdy z nich dostanie na dziedzińcu kawałek świętego chleba. Aby wejść do świątyni trzeba cierpliwie przesuwać się w kolejce (kobiety powinny mieć zasłonięte ramiona i kolana, mężczyźni też nie mogą paradować rozebrani). Ale warto! Wnętrze kościoła zdobi misternie rzeźbiony w ciemnym drewnie ikonostas, a wszystkie ściany pokryte są XVIII-wiecznymi bizantyjskimi freskami. Bogactwo ornamentyki sprawia, że nie wiadomo na co najpierw patrzeć. Do tego tłok robi swoje. Trzeba uważać, by nie przeoczyć centralnej złotej ikony św. Michała Archanioła!

Koło ikonostasu stoi zwyczajna miotła. Grek, który tu przyjeżdża na pielgrzymkę chwyta za nią i omiata podłogę przed ikoną. To samo robią małe dzieci. – Miotła pomaga oczyścić duszę, wyrzucić grzechy – wyjaśniają nam Grecy. Tych mioteł jest kilka na dziedzińcu klasztoru podobnie jak i tajemniczych butelek, w których „zamknięte są” modlitwy żeglarzy i mnichów. W samym klasztorze z ozdobną dzwonnicą z 1912 roku na stałe mieszka już tylko jeden mnich. Jego współbracia nie wytrzymali bowiem codziennego najazdu podróżnych i przenieśli się na wyspę Patmos do tamtejszego klasztoru.

W klasztorze Panormitis można w Muzeum Bizantyjskim za dodatkową opłatą 2 euro obejrzeć haftowane ornaty. Znajduje się tu też coś na kształt mini muzeum folklorystycznego, w którym można obejrzeć wyposażenie wnętrza dawnego wiejskiego domu greckiego. Po przejściu krużganków klasztoru najlepiej wejść z powrotem na prom. Po godzinnym rejsie prom „Simi”  dociera do uroczego portu, który dla podróżnych otwarty jest tylko do godziny szesnastej, kiedy to odpływają wszystkie kursowe statki.

Ale zanim na miejscowym zegarze wybije ta magiczna godzina, turyści zdążą odpocząć w tawernach ze stolikami nakrytymi bordowymi ceratami i serwetami w niebiesko-białą kratkę. A sklepikarze sprzedadzą wystawione w koszach sterty jasno-beżowych i ciemnobrązowych gąbek oraz pumeksów w kształcie serduszek. Wyspa Simi zawsze słynęła z gąbek, które śmiałkowie wyławiali tutaj od dawien dawna z głębin. Nierzadko przepłacali to życiem. Na ścianach rodzinnych sklepików do dziś porozwieszane są zdjęcia przodków w historycznych skafandrach, w których niegdyś zanurzali się w głębiny Morza Egejskiego.

Kiedy turyści opuszczają wyspę, „perła” Dodekanezu, jak ją zwą Grecy, zapada w cichą noc.