www.superstarsi.pl

Rozmowa z Anną Męczyńską, wokalistką, stylistką, kostiumografką

Fala znowu mnie niesie

O muzyce,  śpiewaniu, zawodzie stylistki i kostiumografki rozmawiamy z Anną Męczyńską

Anna Męczyńska     Anna Męczyńska
  • No Limits

Agnieszka Usiarczyk:Z czym jest pani bardziej związana: z muzyką czy z modą? 

Anna Męczyńska, wokalistka, stylistka, kostiumografka : Trudne pytanie. Dziś jestem bardziej związana z modą, bo tym się na co dzień zajmuję od wielu lat. Jestem stylistką, kostiumografem, makijażystką. Pracuję obecnie przy dwóch serialach: rodzinka.pl oraz Prawo Agaty, gdzie jestem głównym kostiumografem oraz szefem pionu charakteryzacji. Ta praca stała się dopełnieniem mojej muzycznej podróży sprzed ponad dwudziestu lat i daje mi tyle samo satysfakcji, co kiedyś śpiewanie. Cieszę się, że moja droga zawodowa potoczyła się takim torem. Trudno jest mi dziś powiedzieć, co będzie dalej i w jakim kierunku pójdę.

 

Z gdyńskim zespołem No Limits nagrała pani dwie płyty: „No movie soundtrack" w 1991 r. i trzy lata później "The Worst of No Limits". Potem pani zrobiła sobie długą przerwę. Dlaczego? Przecież odnieśliście wówczas duży sukces!

Wypaliła się pewna formuła. Zespół był bardzo liczny. Nie byliśmy przygotowani na sukces, który odnieśliśmy. Myślę, że to wszystko miało wpływ na nasze rozstanie. Ponadto sami nie wiedzieliśmy, jak dalej poprowadzić zespół. Wszyscy członkowie zespołu byli po szkołach muzycznych. Ja uczyłam się śpiewu operowego w szkole muzycznej II stopnia w Gdańsku-Wrzeszczu.  Nie zajmowaliśmy się "garażowym" graniem. Graliśmy bardzo ładne, ambitne piosenki, które bronią się do dziś. Odeszłam wówczas, ponieważ uważam, że muzyka powinna być szczera, żeby była wiarygodna. Śpiewając przekazujemy jakąś energię. We mnie coś się wypaliło.

 

Żałowała pani tej decyzji?

Nie. Zaczęłam prowadzić inne, nowe życie. Poznałam nowych, niezwykłych ludzi, którzy ukształtowali mnie zawodowo w nowej profesji, co miało niebagatelny wpływ również na moje życie, bardzo ciekawe zresztą.

 

###

 

Mówią o pani "charyzmatyczna kobieta". Trudno uwierzyć, że nie tęskniła pani za sceną, za śpiewaniem, za emocjami, które towarzyszą koncertom.

Przez długi czas tak było, nie tęskniłam za śpiewaniem. Słyszałam od znajomych, przyjaciół, że powinnam do tego wrócić, bo mam interesującą barwę głosu i w którymś momencie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Trzy lata temu, zaśpiewałam z No Limits na benefisie Macieja Łyszkiewicza, który jest liderem tego zespołu. Gdy weszłam na scenę, pojawiła się ogromna trema, wręcz fizycznie czułam jak pęka mi skóra. Jednak kiedy skończyłam śpiewać, poczułam spełnienie i zadowolenie. Po roku dostałam od Maćka propozycję - poprosił bym wróciła na scenę. 13 października premierę miała nasza trzecia, wspólna płyta. Album "Gdy nią oddychasz" zawiera muzykę przepełnioną elementami soul, pop, funky i smooth jazzu.

 

Co pani czuje, gdy słucha poprzednich albumów i nowego krążka?

Na nowej płycie jest zupełnie inna energia niż kiedyś. Jestem z niej bardzo zadowolona. Najnowsza płyta jest nagrana przez dojrzałą kobietę, którą wiele  w życiu spotkało i wie o czym śpiewa. Ta fala, która wiele lat temu mnie wypuściła, dziś z powrotem mnie zgarnęła. Przerwa dobrze mi zrobiła. Zmienił mi się głos.

Przez osiemnaście lat w ogóle go nie ćwiczyłam, prowadziłam niehigieniczny tryb życia, ale nie wpłynęło to radykalnie na barwę głosu. Nadal ma moc i zostało charakterystyczne vibrato. Pan Bóg był dla mnie łaskawy (śmiech).

 

Często słucha pani utworów, które pojawiły się na pani liście przebojów?

Te piosenki towarzyszą mi od wielu lat. Każda wiąże się z czymś szczególnym. Nie przejmuję się jeśli ktoś mi mówi, że są lepsze wykonania. To jest moje subiektywne spojrzenie na otaczający mnie świat muzyczny. Uwielbiam i szanuję tych wykonawców. Każdy pojawiał się na mapie życia w innym momencie. George'a Bensona usłyszałam po raz pierwszy, gdy przywiozła go z RFN moja ciocia i zakochałam się od pierwszego "usłyszenia". Miałam chyba wtedy 12 lat. Jestem wierna tej fascynacji. Z polskich wokalistów, bardzo lubię Kayah, cenię Edytę Bartosiewicz, Kasię Nosowską, Fiolkę Najdenowicz. Fascynuje mnie także dawna, polska muzyka rozrywkowa.

 

###

 

Pod koniec lat 90-tych zajęła się pani stylizacją. Skąd pomysł na tego typu zajęcie?

Skończyłam szkołę plastyczną. Gdy śpiewałam z No Limits pracowałam jednocześnie w agencji modelek jako booker i zawsze coś poprawiłam modelkom, coś zmieniłam w ich stroju i właściwie wtedy pomyślałam sobie, że z tych dorywczych działań, które bardzo lubię, mogę uczynić zawód. Pojechałam do Warszawy i poszłam na kursy. Marzyłam, by pracować przy filmach kinowych, przy serialach, w magazynach modowych. Udało się. Dziś z braku czasu, już nie współpracuję z magazynami modowymi, a jedynie przy produkcjach filmowych. Ostatnim projektem dla prasy było przygotowanie z Olivierem Janiakiem kalendarza Maleman.

 

Na ile ważny jest wizerunek w pracy stylisty? Lepiej ubierać siebie czy innych?

Ja nie jestem bardzo wystylizowana, choć niektórzy uważają inaczej. Ubieram się prosto, ale urozmaicam strój dodatkami: butami, biżuterią. Te elementy tworzą mój charakter. Mogę przez cały tydzień chodzić w jednej czarnej sukience, ale codziennie będę wyglądać w niej inaczej, dobierając rozmaite dodatki, w zależności od potrzeby czy nastroju. Nie myślę o tym jak wyglądam, moją głowę zaprzątają postaci, które muszę ubrać do danego odcinka, danej roli. Ważne, by dopasować strój do wydarzenia. Nawet gdy na co dzień ubieramy się na luzie, idąc na spotkanie np. z ważnymi osobistościami, należy zadbać o elegancki ubiór.

 

Czy pani powrót do zespołu miał wpływ na image zespołu?

Ja tam tylko śpiewam (śmiech). Ale tak szczerze, zwracam uwagę na to jak wyglądamy. Współpracowałam przy okładce naszej płyty razem z fotografem Piotrem Domagałą. Jeśli chodzi o wizerunek zespołu, to nie naszą rolą jest wyznaczanie nowych trendów. Strój jest tu sprawą drugorzędną. Jeśli dany muzyk ma jakiś pomysł na siebie, ja to kupuję, pod warunkiem, że jest to szczere. Ubiór ma nam dodawać urody, ale są osoby, które nie chcą być ułożone, wypracowane i eleganckie, bo źle się z tym czują. I ja to doskonale rozumiem. Taką osobą jest np. Reni Jusis, która od zawsze była trendsetterką i potrafiła narysować nowe tendencje. Nosi bardzo ciekawe stroje.