www.superstarsi.pl

Seksuologia. Z czym do specjalisty?

Nie ma starych i młodych. Są czynni biologicznie lub nie.

O seksualności dojrzałych Polaków i ich problemach, które starają się rozwiązywać u specjalisty rozmawiamy z dr Wojciechem Śledzińskim specjalistą psychiatrii i seksuologii.

W seksuologii nie ma ludzi dojrzałych, ludzi młodych, czy starych - są tylko czynni biologicznie lub też nie.    W seksuologii nie ma ludzi dojrzałych, ludzi młodych, czy starych - są tylko czynni biologicznie lub też nie.

Ewa Kozakiewicz: Raport o życiu seksualnym Polaków z 2011 roku przeprowadzony przez TNS OBOP ujawnił, że ludzie powyżej 50. roku życia prowadzą ożywioną działalność w tej dziedzinie i w większości są z niej zadowoleni. Młodsi respondenci badań byli zdziwieni aktywnością swych rodziców i dziadków. Co Pan o tym sądzi?

Dr Wojciech Śledziński: W seksuologii nie ma ludzi dojrzałych, ludzi młodych, czy starych - są tylko czynni biologicznie lub też nie. Te same problemy, które dotyczą sześćdziesięciopięciolatka mogą dotyczyć i dwudziestopięciolatka. W pożyciu seksualnym nie można dzielić ludzi na kategorie wiekowe natomiast można podzielić na osoby zdrowe i sprawne seksualnie i osoby chore, u których sprawność seksualna jest ograniczona.

Biorąc po uwagę  możliwości medycyny, można śmiało zaryzykować stwierdzenia, że w wielu przypadkach osoba 65. letnia może prowadzić bardziej aktywne życie seksualne niż dwudziestopięciolatek spędzający po kilkanaście godzin dziennie przed komputerem, telewizorem, wracający z pracy po 10 lub po 12 godzinach. Podziały  o których się ogólnie mówi, to jest fikcja! Natomiast  jest pytanie innego rodzaju - czy siedemdziesięcioletni partner akurat chce współżyć z równolatką? I dalej, czy siedemdziesięcioletnia partnerka naprawdę pragnie współżyć z siedemdziesięcioletnim mężczyzną? Najczęściej każdy z nich wolałby partnera młodszego!

 

Co zatem się dzieje, kiedy siedemdzisięciolatkowie są w związku, a obydwoje na seks ze sobą nie mają ochoty? Ale nie mają też chęci na rozstanie?

Utarło się,  że stały związek z osobą o 30 lat od siebie młodszą, z reguły skazany jest na niepowodzenie, ale nie jest to regułą. Jeżeli partnerzy przemyśleli swoje decyzje, związek taki może być udany. Jeżeli siedemdziesięciolatkowie są dla siebie nadal atrakcyjni, seks nie musi być wykluczony, jeśli się nie akceptują, to mogą zastanowić się, czy warto utrzymywać relacje seksualne. Powinni rozważyć, czy muszą podejmować życie seksualne i czy nie lepiej pozostawać w relacjach partnerskich ograniczających się do wspólnego przeżywania radości i smutków dnia codziennego.

Innym rozwiązaniem jest szukanie szczęścia w innym partnerskim związku, ale tu bardzo dokładnie trzeba rozważyć, czy gra warta świeczki? Przecież te same problemy o których teraz mówimy, występujące u siedemdziesięciolatków mogą pojawić się u trzydziestolatków! To znaczy, że trzydziestolatkowie, mimo że są osobami atrakcyjnymi, mogą przecież przestać się wzajemnie akceptować. Mija okres płomiennej miłości i zaczyna się szara rzeczywistość. To przecież  w  tej grupie 35-45- latków mamy największą liczbę rozwodów czy rozstań z partnerami...

 

###

 

Z jakimi najczęściej kłopotami przychodzą do Pana pacjenci  w wieku dojrzałym?

We wszystkich grupach wiekowych u kobiet najczęstszym problemem jest anorgazmia, a u mężczyzn w kolejności: przedwczesny wytrysk i zaburzenia wzwodu.

 

Kogo łatwiej się leczy: mężczyzn czy kobiety? Które problemy nastręczają więcej kłopotu? Jak długo trwa terapia?

Wbrew przypuszczeniom dużo łatwiej rozwiązuje się problemy mężczyzn. Kobiety, które przez długie lata oszukują partnera udawanymi orgazmami i niebotycznym szczęściem w życiu partnerskim mają kłopotliwą sytuację. Terapia jest bardzo trudna, ponieważ nawyki są utrwalone, trudno przestawić zachowania kobiet na inny tor. Kobieta przede wszystkim musi się odważyć i ujawnić problem partnerowi. Musi mu wyjaśnić, że jeśli ma być z seksu zadowolona naprawdę,  to on musi zmienić swe  zachowania seksualne wobec niej. To ona musi wyraźnie powiedzieć, co sprawia jej przyjemność: jaki dotyk, jakie pocałunki, jakie ma marzenia w stosunku do partnera.

 

Taka terapia wymaga pewnie współpracy partnera, który musi przyjść do gabinetu specjalisty?

Oczywiście, że  tak, a  to jest bardzo stresujące, bo przecież mężczyzna dowiaduje się nagle, że przez tyle lat był oszukiwany! A przecież trzeba pamiętać o tym, że największą satysfakcję partnerowi daje rozkosz seksualna partnerki. W takiej sytuacji bardzo często wali się wyobrażenie partnera o ich dotychczasowym wspólnym pożyciu seksualnym. W takich momentach bardzo często mężczyźni  uciekają w tzw. „impotencję” – przestają być zainteresowani życiem seksualnym. Dlatego ważną rzeczą jest, aby tego typu zmiany w relacjach  partnerskich były dokonywane  pod okiem terapeuty!

Jeśli podczas awantury domowej mężczyzna dowiaduje się od żony, że przez całe życie uważała go za impotenta, że nie dawał jej satysfakcji seksualnej, a taką sytuację akceptowała tylko dlatego, że miała na uwadze dobro dzieci i portfel - reaguje wycofaniem się, związek jest  poważnie zagrożony.

 

Czy terapeuta jest w stanie uratować taki związek, czy da rady sprawić aby przetrwał?

To wcale nie jest beznadziejna sytuacja, wszystko zależy od tego, czy partnerzy są zainteresowani dalszym współżyciem. Jeżeli tylko w odpowiedni sposób przedstawi się racje partnerki i wyjaśni mężczyźnie, że nie jest to oszustwo ze strony kobiety, a właśnie miłość w stosunku do partnera i obawa przed jego utratą – na ogół strony dochodzą do porozumienia i życie zaczyna się od nowa.

 

###

 

Wymienił Pan najczęstsze przypadłości męskie: przedwczesny wytrysk i zaburzenia wzwodu. Czy to łatwiej się leczy? Co Pan doktor zaleca?

Męskie przypadki  rozwiązuje się łatwo - za pomocą farmakoterapii. Kuracja  taka jest zdecydowanie bardziej skuteczna i krócej trwa, daje dużo lepsze efekty niż psychoterapia, która ciągnie się niekiedy miesiącami. Generalnie,w przypadku mężczyzn stosuje się farmakoterapię, w przypadku kobiet - psychoterapię i farmakoterapię, jako element dodatkowy. Czas trwania psychoterapii uzależniony jest od indywidualnego przypadku, charakteru zaburzenia.  Nie da się  tego jednoznacznie określić.

 

Coraz częściej życie erotyczne przenosi się poza sypialnię - do Internetu. Partnerzy ukrywają to przed sobą. Czy z takimi problemami Pan doktor też się spotyka? Co Pan radzi pacjentom?

Uważam, że partnerzy nie powinni tego przed sobą ukrywać, ale ujawnić swój erotyczny temperament. Czasami bywa tak, że partnerzy tak bardzo nawzajem się szanują, że  nie są w stanie  spełnić swoich zachcianek seksualnych wobec siebie, co może doprowadzić nawet do rozstania, mimo że obydwoje mają te same pragnienia. Mężczyzna nie ujawnia swych fantazji, aby nie urazić żony-matki swoich dzieci. Żona myśli podobnie: on jest ojcem moich dzieci, tyle dla mnie robi, jak ja mogę proponować mu takie zachowanie? Jeśli przychodzą pacjenci do mojego gabinetu pojedynczo z takimi problemami - zachęcam, aby wspólnie się zgłosili na terapię.

Jeśli bezpośrednio jedna strona wykłada drugiej „kawę na ławę”, to kończy się to czasem karczemną awanturą, ciężką obrazą, mimo że obydwoje zainteresowani są tym samym rozwiązaniem problemu. Lepiej dochodzić do porozumienia w obecności terapeuty, który staje się filtrem. Znając zapotrzebowanie jednej i drugiej strony można wyjść z jakimiś propozycjami pośrednimi, a potem dopiero rozbudowywać je w obydwie strony.

 

Czy korzystanie z internetu w tej sferze życia seksualnego jest czymś nagannym?  

Trudno powiedzieć, że nie ma w tym nic złego, przecież to jednak jest zinstrumentalizowanie zachowań seksualnych. Ale takie zachowania są coraz powszechniejsze. Niezbyt to fajna sprawa. Uważam, że lepiej by ludzie ze sobą współżyli w tradycyjnych warunkach, a nie przez Internet ze skypem na czole. Porównując to z kulinariami – można powiedzieć, że uprawianie seksu przez Internet to jakby spożywanie fast foodów.

 

* dr Wojciech Śledziński, specjalista psychiatrii i seksuologii z Centrum Zdrowia Psychicznego NZOZ „Pro Vita” w Krakowie