www.superstarsi.pl
W wielu dziełach, ludzie starsi symbolizują po prostu przemijanie. Są jak memento dla młodych. To niezbyt miłe. Trudno, będąc w wieku dojrzałym z takim widzeniem artysty się utożsamiać. Co pozytywnego jest w starszych ludziach, co może być inspiracją dla artysty?
Ewa Kozakiewicz: Obrazy postaci w wieku dojrzałym nawet jak są to postaci „brzydkie” i zniszczone, pokazane są przez artystów z dużą subtelnością i czułością. Skąd to się wzięło?
Anna Budzałek, adiunkt Działu Malarstwa w Muzeum Narodowym w Krakowie: Być może to ich sposób na zmierzenie się z tematem, bo nie jest to łatwe wyzwanie pokazać człowieka dojrzałego w sposób piękny. A przecież tego oczekujemy od sztuk pięknych: aby niosły pochwałę człowieczeństwa w pełnym wymiarze. Wiek dojrzały ukryty bywa w sztuce pod postacią bądź bóstw mitologicznych, bądź starców biblijnych. W malarstwie i rzeźbie pokazana jest ich godność, dostojeństwo, powaga. Czasem to starość skrywana, kameralna.
Tymczasem dojrzały człowiek może czerpać z młodości, ciesząc się i obserwując jak młode pokolenie dorasta i dojrzewa, radować się kiedy młodzi chcą i potrafią czerpać z jego doświadczenia.
Jakbyśmy, my dojrzali, chcieli się pozachwycać takim wizerunkiem siebie w sztuce, na co mamy popatrzeć?
Istota wieku dojrzałego, czyli czułość, miłość, mądrość wynikająca z bliskości dwojga ludzi od razu przywołuje pamięć o Gustawie Vigelandzie, norweskim artyście końca XIX wieku i jego rzeźbach.
U niego mężczyzna i kobieta, którzy wspólnie przeżyli wiele lat, przeszli przez różne doświadczenia, poznali się jak mało kto, umieją usiąść obok siebie nago i w całej swojej prostocie, dotykać się subtelnie dłońmi.
No, to mniej smutne niż obrazy starych kobiet pracujących w polu!
Tak, dojrzałość może cieszyć! Wiek dojrzały, to nie odchodzenie w cień, w dal, ale moment na celebrację życia, niezależnie czy mamy po czterdziestce, po pięćdziesiątce, czy po siedemdziesiątce. W tym wieku można smakować wielką radość z istnienia, bycia, z możliwości oglądu świata. I nie tylko z tego. Tylko trzeba sobie to „coś” znaleźć. A artysta musi umieć to dostrzec i pokazać.
*Anna Budzałek, adiunkt Działu Malarstwa w Muzeum Narodowym w Krakowie