Trzeciego lipca w godzinach dobrze południowych, czyli od dwunastej do czwartej trzy baby na emeryturze, na własną prośbę, umówiwszy się wcześniej, w największy skwar ziwiedzały warszawskie Zoo. Otępiałe zwierzęta dyszały w upale. Tylko słonie miały to wszystko w dupie i uprawiały seks

Już niedługo to będę śmigać po tym programie jak kozica. Ha kozice na ogół tyle nie ważą, ale od czegóż mamy wyobraźnię.

Dodałam do zdjęć koty w szafie. 

Na początek koteczka otwiera sobie szafę i pieczołowicie, długo wybierając miejsce układa się na mojej wizytowej odzieży. Po pewnym czasie znudzony koteczek (to ten czarny) szuka jej, znajduje i przytula się. Nie zawsze zostaje przyjęty. Ale na tym zdjęciu dostąpił zaszczytu.

Ja już mogę zapomnieć o szybciutkim przebieraniu się do wyjścia. Czasami zdarza się, że ja do tej pory myślałam, że mam niebieskąbluzkę a to zrobił się z niej czarno- biały sweterek, bo cholery lnieją 

To tyle :-)))

Nigdy nie pisałam bloga, bo kojarzy się natychmiast z ekshibicjonizmem, ale jak się mieszka pojedyńczo, to czasem dobrze rzucić przemyślenia w przestrzeń. Może ktoś przeczyta i odpisze. Wtedy nie popada się w samouwielbienie.

Bo to tak łatwo coś sobie wymyślić i gładzić się radośnie po główce, i mówić oj, Halusiu jaka jesteś mądra - a tak naprawdę wymyśliłam bzdurę, tylko sama tego nie widzę.

Mieszkam z kotami, sunią i rybką. One za każdym razem (rybka niekoniecznie) witają mnie gdy wracam do domu, ale chyba nie są krytyczne.

Szukam jakiegoś zajęcia , które nie wymaga nakładów finansowych - bo wiadomo emerytura ma swój ciężar gatunkowy i trzeba z tym sobie radzić. Nie mówię tu o takich zajęciach jak spacerowanie, czytanie  oglądanie telewizji tylko na przykład : a może na przykład filcowanie, albo malowanie na szkle? Dekupaż (czy jak to się pisze) niestety za drogo.