Latem tego roku postanowiłam skorzystać z zaproszenia mojego internetowego kolegi. Często gawędziliśmy sobie o wszystkim i o niczym. Połączyła nas pasja do scrabbli. Byłam w tym niezła, grałam często w turniejach na necie. Mój kolega Jacek przechwalał się, że jak tylko się kiedyś spotkamy złoi mi skórę. To było jak wyzwanie na pojedynek!
Kiedy, po dłuższej nieobecności na Internecie, zostawił mi wiadomość na gg: „Czekam na Ciebie w Piekle. Mamy cały weekend. Zabierz tylko dobry humor. Będzie gorąco!”
Ucieszyłam się na to spotkanie, tym bardziej że ciekawość brała górę nad rozsądkiem. Żadnych bliższych informacji... jak trafić do Piekła. Nie mówiąc już o tym, że nie wiem nawet jak wygląda Jacek.
Z samego rana zapakowałam do swojego opla kilka niezbędnych rzeczy, ostatnie spojrzenie na mapę i w drogę. Ku mojemu zdumieniu jego Piekło było niedaleko Gdańska, w gminie Przywidz. Po godzinie minęłam drogowskaz PIEKŁO DOLNE. Uśmiech od ucha do ucha i mocne puk-puk do pierwszych z brzegu drzwi przydrożnej chałupy. Nikt taki tu nie mieszka, ale na pocieszenie dowiedziałam się, że może w PIEKLE GÓRNYM. To 15 km dalej. Niestety – pudło. Wściekła udałam się po radę do pobliskiej parafii. Ksiądz Krzysztof pocieszył mnie, że nie wszystko stracone. Pewnie pomyliłam wsie. Piekło jest jeszcze w powiecie sztumskim, to około100 km stąd. Uff!!! Nie tracąc resztek dobrego humoru po dwóch godzinach znowu powitało mnie Piekło. Odwiedzając kilka domostw w końcu trafiłam na Jacka. Po wysłuchaniu mojej historii rechotał się strasznie, ale mnie nie było do śmiechu. Co go tak rozbawiło? Otóż jest jeszcze czwarte Piekło, w woj. świętokrzyskim, ale żeby tam dojechać musiałabyś minąć Niebo.
Widzisz Moja Droga, nigdy nie należy tracić wiary!