Depresja często objawia się dolegliwościami narządów wewnętrznych
Widoczne przygnębienie, zwłaszcza u osoby starszej - często jest tłumaczone ogólnym złym samopoczuciem, spowodowanym chorobą somatyczną, czyli schorzeniem narządów wewnętrznych a nie psychiki. Tymczasem coraz częściej depresja "udaje" chorobę somatyczną.
Człowiek cierpi na jakieś uporczywe dolegliwości, chodzi do różnych specjalistów, którzy zalecają mu mnóstwo badań, a potem – nie postawiwszy pewnej diagnozy - próbują wyleczyć. Liczą na to, że skuteczność przepisanego leku potwierdzi, iż rozpoznanie było trafne. Ale lek nie jest skuteczny i wszystko zaczyna się od początku.
W końcu, kiedy pacjent jest już całkiem załamany, ktoś wreszcie spostrzega, że:
- Jego twarz jest pozbawiona mimiki.
- Mówi niechętnie, monosylabami.
- Wzrok bywa utkwiony w jakimś punkcie; chory nie ma kontaktu wzrokowego z rozmówcą.
- Męczy go wszystko i coraz trudniej jest mu zdobyć się na jakąkolwiek aktywność. Problemem jest wstanie z łóżka, umycie się i ubranie; jest to wysiłek nie do pokonania. Wyjście z domu to przedsięwzięcie niemalże niewykonalne.
- Dolegliwości (bóle brzucha, nudności, czy bóle stawów) w ogóle nie reagują na przyjmowane leki.
- Chory z trudem zasypia, a kiedy zaśnie, budzi się o trzeciej - czwartej godzinie nad ranem i ponownie już nie zasypia.
W dzisiejszych czasach depresja coraz częściej objawia się dolegliwościami ze strony różnych narządów wewnętrznych, obniżenie nastroju przestaje być najważniejszym objawem choroby. Chory nie płacze. Nie zawsze mówi, że jest mu smutno, że świat jest beznadziejny i nie warto żyć, nawet, jeśli tak czuje. Ma żal, że żaden lek mu nie pomaga, narzeka na osłabienie, brak energii, wczesne budzenie. Jeśli nie widać wyraźnej choroby somatycznej i nieprawidłowości w badaniach, trzeba w takiej sytuacji pomyśleć o depresji.
U ludzi aktywnych zawodowo, często podejrzewa się zwykłe przemęczenie, kiedy faktycznie cierpią oni na depresję. Człowiek w podeszłym wieku, który nie pracuje po kilkanaście godzin na dobę, nie może szukać takiego wytłumaczenia. Za to wydaje mu się, że jest "chory na stawy, może na trzustkę czy chorobę wrzodową". Dolegliwości są bardzo sugestywne, ale dokładne badania nie potwierdzają choroby somatycznej. Okazuje się, że wszystkie objawy wywołuje depresja i to ją trzeba leczyć, by ustąpiły bóle, bezsenność i zmęczenie.
Często do tych objawów dołącza się rozdrażnienie, niechęć do ludzi. Chory nie cieszy się z niczego, ale też nie może płakać. Chorobliwe przygnębienie jest tak głębokie, że "łzy wysychają". Chory nie jest w stanie odczuwać emocji - ani pozytywnych, ani smutku. Jeśli dołączy się do tego wewnętrzny niepokój, człowiekowi jest bardzo źle z samym sobą. Jest to stan, kiedy chcąc uciec przed sobą, ludzie chorzy na depresję podejmują próby samobójcze. Jeśli chory na depresję zapłacze, jest to dobry znak; wskazuje na poprawę stanu psychicznego.