rss | wpisy: 4

Blog użytkownika Dorota_Minta

  • data publikacji: 2013-04-24 08:30:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Wiosenne odrodzenie

     

    Na wiosnę odzywa się w nas dziki głód nowalijek! Tęsknimy za rzodkiewkami, groszkiem, botwinką i szparagami. Na te prawdziwe, czyli roznące w ogrodze w tym roku przyjdzie nam jeszcze poczekać. Dlatego warto sięgnąć po kiełki. Są bombą odżywczą, witaminy, mikroelementy. Wszystko, w co narura wyposażyla roślinę, żeby miała siłe zacząć rosnąć. W tym roku przekonałam się, że domowa produkacja kiełków nie jest wielką filozofią, a nadodatek można eksperymentowac z najrózniejszymi nasionami. Trzeba jedynie pamiętać, że nie można kiełkować nasion przeznaczonych do siewu, bo przeważnie są nasączone środkami ochronnymi. W mojej kiełkownicy gości soczewica, fasolka mung, zwyczajny polski groszek i słonecznik. Co 3-4 dni wsiewam kolejną partię, tak żeby stale było coś do chrupania. Młode roślinne pędy różńią się od siebie smakiem i wyglądem. Cała zabawa wymaga odrobiny cierpliwości, ale zapewniam efekt wart jest tego wysiłku. Twarożek, omlet czy najwyczajniejsza pomidorowa z dodatkiem kiełków smakują zupełnie inaczej :)

    W majowy weekend, keidy macie odrobinę więcej czasu proponuję omlet z kiełkami

    Porcja dla dwóch osób:

    Składniki:

    1. jajka – 4 sztuki

    2. masło – 2 łyżeczki

    3. mleko – 1/4 szklanki

    4. kiełki, dowolne – szklanka

    5. sól i pieprz do smaku

    Wykonanie:

    1. odzielić żółtka od białek

    2. białka ubić na sztywną pianę dodając w trakcie ubijania odrobinę soli

    3. żółtka wymieszać z mlekiem

    4. na patelni rozgrzać masło

    5. delikatnie wymieszać pianę z żółtkami

    6. wylać masę na gorącą patelnię

    7. kiedy masa zacznie się ścinać wysypać na wierzch kiełki

    8. odwrócić omlet na drugą stronę i smażyć ok 2-3 minuty (mniej wprawni mogą przykryć patelnię i poczekać aż masa się zetnie)

    9. wykładać porcje puszystego omletu na talerz

    10. podawać ze świeżą bagietką i dobrym masłem

     

    Warto sobie zrownić takie śniadanie, ba a nawet zanieść je komuś bliskiemu do łóżka i tam celebrować leniwy poranek .

  • data publikacji: 2013-03-17 21:10:00

    Przed Wielkanocą

     

    PRZED WIELKANOCA, CZYLI O PASZTETACH

     

     

    Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. Dla jednych to najważniejsze święto religijne, dla innych symbol wiosny, a dla jeszcze innych czas wielkiego ucztowania. Każdy region, ba nawet rodzina ma swoje ustalone menu na wielkanocny stół. Mi  kojarzy się ono nieodłącznie z jajkami w najrózniejszych postaciach, mięsnymi galaretami i oczywiście pasztetami. Dopiero gdzieś na końcu listy pojawiają sie ciasta.

    Wielu mniej wprawnych kucharzy, szczególnie jeżeli przy przy wielkanocnym stole spodziewają się gości, już teraz robi generalne próby popisowych dań.

    Ja zachęcam do przetestowania pasztetów, tak, żeby dopracować najlepszy wariant.

    Uwielbiam pasztety, ale te domowe, zrobione z doskonałego mięsa, bez dodatków – zapychaczy. Bawię się doborem składników, proporcji, dodatków.  Zachęcam Was do robienia własnych pasztetów. Na początek prosty, niedrogi przepis. Efekt murowany!

     

    Składniki:

    1. Mięso: udziec z indyka, szynka wieprzowa,  pierś zkurczaka – po ok. 0,5 kg
    2. Wątróbka drobiowa – indycza, kacza – 40 dag
    3. Plastry wędzonego, surowego boczku – 10 szt.
    4. Gęsty jogurt naturalny lub gęsta śmietana – 4 łyżki
    5. Jajko – 1 szt.
    6. Migdały – 50 g
    7. Jarzyny na bulion – seler, por, marchewka, korzeń pietruszki
    8. Przyprawy – ziele angielskie 3-5 ziarenek, listek laurowy 2-3 szt., pieprz – 5-10 ziarenek,  4 ząbki czosnku sól
    9. Przyprawy do doprawienia pasztetu (pieprz, majerank,tymianek,

    Wykonanie:

    1. Mięso opłukać w zimnej wodzie
    2. Warzywa obrać i pokroić w dość duże kawałki
    3. Zalać mięso i przyprawy zimną wodą i wstawić na płytę, 
    4. Gotujemy przez ok. 4 godziny wywartak, żeby „lekko pyrczał“, całkiem jak przy gotowaniu rosołu.Po godzinie dodajemy warzywa
    5. Migdały zalać wrzątkiem, po lekkim przestudzeniu obrać skórki
    6. Po ugotowaniu wyjąć mięso z wywaru i przestudzić i pokroić w kawałki, które będzie nam sie dobrze miksowało
    7. Do blendera wrzucić: ugotowane mieso, po wstępnyym zmiksowaniu dodać wątróbke i jajko, jogurt (śmietanę) wszystko zmiksować,do ulubionej konsystencji. Ja lubie jak zostaja kawałeczki mięsa i wątróbki
    8. Doprawić do smaku
    9. Doprawić mase i na koncu dodać migdału – wymieszac łyżką
    10. Przełozyć do zamykanego naczynia, ja używam kamionkowego, może byc też szklane.
    11. Na wierzchu położć plastry boczku
    12. Piec w nagrzanym do 200 stopni piekarniku ok godziny – po upieczeniu pasztet odstaje lekko od brzegów naczynia
    13. Można jeśc na ciepło i na zimno. Z dodatkiem  najróżniejszych sosów, konfitury z czerwonej cebuli, albo żurawiny

    Zamiast migdałów można użyć orzechów pistacjowych,  suszonej żurawiny, albo zrobić bez żadnych dodatków. Zachęcam też do eksperymentów z przyprawami J

  • data publikacji: 2013-03-06 16:19:00

    Na straganie w dzień targowy , czyli rzecz o miejskich targach.

    Każdy z nas ma jakieś swoje magiczne smaki dzieciństwa, których nie potrafią zaspokoić swoją oferta duże  markety. Są też nieznane smaki, które chcemy odkrywać. Te najczystrze w formie, nie przetworzone przesadnie, ani też nie wzbogacane sztucznymi polepszaczami. Okazuje się, że jest sporo takich poszukujących osób. To ci entuzjaści, którzy potrafią jechać na drugi koniec miasta po   najlepsze pierogi, albo chleb. Którzy na targach wyławiają jak perły dostawców doskonałych warzyw, serów i wędln. Bywa, że musimy poświęcić sporo czasu na zgromadzenie naszych ulubionych produktów. Może dlatego, że w ostatnich latach zachwytu nad dostępnością wielu towarów w zapomnienie odeszły prawdziwe targi. Ale okazuje sie, że również do Polski dotarła moda na „farmers market“. Czyli miejsca, gdzie producenci, a nie pośrednicy sprzedają swoje wysokiej jakości produkty.

    Dzieje się to właściwie dwoma torami. Z jednej strony mamy grupy solidarnych zakupów docierające do producentów, często zamawiające z góry jeszcze nie zrobiony ser, czy niewyhodowane zioła. Z drugiej natomiast  są odradzające się targi.

    Kilka lat temu wspólne kupowanie zainicjowali w Warszawie członkowie Slow Food. Skrzynki pełne warzyw i ziół z gospodarstwa Joli i Ludwika Majlertów wędrowały pod drzwi entuzjastów dobrego, świeżego jedzenia  „prosto od rolnika“. Takich inicjatyw jest już wiele, niektóre wręcz zamieniły się w dobre biznesy.

    Z czasem łaknący  świeżych zieloności zaczęli się spotykać w Fortecy, gdzie w każdą środę pojawiał się Pan Ziółko z tym, co wyrosło na jego polach. Z czasem dołączyli do niego producenci serów i jogurtów z Mlecznej Drogi, później Pan Sandacz i powoli powstał środowy targ. W tym roku już całoroczny, bo na jesień wprowadził się pod życzliwy dach Fortecy Agnieszki i Marcina Kręglickich. Tłum spragnionych dobrej żywności bezpośrednio od producentów kupującyh pędzi tam w każdym tygodniu. Kolejny targ to „Bio-Bazar“ na terenach dawnej fabryki Norblina. Tam znowu pojawiają się producenci, hodowcy, rolnicy, ale też  egzotyczne „Smaki Portugalii“ z doskonałymi konserwami rybnymi i oliwami.

    Zdarza się, że jedno przeradza się w drugie. Tak było w przypadku Grupy solidarnych  zakupów „Kup Pan Cegłę“, której założyciele zainicjowali powstanie LeTargu. W każdy czwartek i sobotę można tam kupić doskonałe wedliny, drób, jajka, sery, ryby, przetwory i warzywa. Oprócz samego kupowania toczą się rozmowy, wymiana doswiadczeń, przepisów na wykorzystanie tych kupionych chwilę wcześniej produktów. Sery łomnickie, z  Kaszubskiej kozy, czy rancza Frontiera, a obok wędliny Staszka Mądrego, ryby Pana Sandacza, czy dojrzewające wędliny ze Wzgórz Dylewskich, to tyko niektóre pyszności do kupienia w LeTargu.

    Piszę o Warszawie, bo tu kupuję i gotuję. Ale wiem, że w Poznaniu działa Zielony Bazar na Rynku Benedyktyńskim. Że grupy solidarnych zakupów są w wielu mniejszych i większych miastach.

    Skąd ta moda na kupowanie od producentów? Zbiegło się  kilka przyczyn. Moda na regionalne kulinaria, dobre produkty, gotowanie w domu oraz  kryzys. Nagle się okazało, że  kupienie warzyw od rolnika, świeżych, które nie umierają po jednym dniu w lodówce jest w efekcie tańsze. Że zamiast zamawiać gotowe jedzenie możemy zrobić coś dobrego w domu. To oczywiście zderzenie paradoksów, bo zakupy na targach, szczególnie tych wielkomiejskich nie zawsze są tanie. Często musimy wybrać, mniej, ale doskonałej jakości roduktów. Daleko im do tradycyjnego placu z warzywami, żywymi kurami i półtuszkami. Ale kto wiem, może i takie powrócą.

    Macie swoje targi blisko domu? Co na nich kupujecie?  A może są takie produkty, po które pojedziecie do pobliskiego dyskontu, a inne, które mogą być kupione tylko na straganie w dzień targowy?

    Dla mnie targ,  ten miejski, trochę hipsterski jest miejscem kupowania smakołyków, czegoś do pokosztowania,  jak wykwintne czekoladki. Dlatego siedzę sobie teraz i podjadam doskonały ser z Frontiery, jako nagrodę na koniec pracowitego dnia. A może pokusimy się w stworzenie listy takich dobrych miejsc, w których możńa spotakć producentów dobrej, regionalnej żywności? Zapraszam, powymienajmy się informacjami. Warto!

  • data publikacji: 2013-02-12 13:30:00
    Nikt nie skomentował tego wpisu. skomentuj

    Na poczatek TOPINAMBUR

    Podoba mi się życie dojrzałej kobiety. Planuję kolejne urodziny, bez skrępowania, bo bycie starszym jest wspaniałe! Przez ostatnie kilkadziesiąt lat ludzie dojrzali byli spychani na margines życia. Odbierano im prawo do cieszenia się życiem. Tymczasem powolutku świat zaczyna zauważać, że tacy ludzie to Superstarsi

    Na poczatek mojego bloga - bloga gospodyni Kuchni portalu superstarsi.pl - tradycja wydobyta z zapomnienia przez najnowsze trendy. Topinambur. To on jest moim dzisiejszym bohaterem.

    Topinambur, czyli słonecznik bulwiasty. Prawie każdy zna żółte kwiaty na wysokich łodygach, które beztrosko porastają nieużytki. To właśnie ta zapomniana bulwa. Zbierana późną jesienią i odporna na mróz może nam urozmaicić zimowe menu. Zdrowa, ponownie staje się konkurentem ziemniaka. Ważne, że nie zawiera tyle  skrobi co ziemniaki, bezpiecznie mogą go jeść diabetycy, kontrolujący swoją wagę i oczywiście smakosze.

    Tą roślinę przywieziona do Europy w połowie XVII wieku. Małe wymagania i łatwość uprawy spowodowały, że  szybko stał się popularnym warzywem. Doskonały, przypomina w smaku karczocha lub orzechy brazylijskie. Po latach świetności wyparty przez bardziej wydajnego ziemniaka. Zepchniety do roli paszy dla zwierząt. Przez lata cenili go chyba wyłącznie mysliwi, którzy sadząc topinambur na nieużytkach, zapewniali dzikim zwierzętom karmę w czasie srogich zim. Pomocny w oczyszczaniu zniszczonej przez przemysł gleby, bo oczyszcza ją z zanieczyszczeń ropochodnych. Na chwilę przypomniany w czasie głodu drugiej wojny światowej.

    Poszukajcie w sklepach powykręcanych fioletowych bulw. Na szczęście nasi ronicy już zaczęli go uprawiać i sprzedawać, przestaje być rzadkim i drogim delikatesem.

    Topinambur wraca w najróżniejszej formie, surowej przekąski, zapiekanek, chipsów i marynat. Koneserzy produkują z niego wytrawny destylat. Jest mnóstwo przepisów, ja zachwyciłam się zupą.

<img src="/img/paging/prev.gif" alt="" /><img src="/img/paging/next.gif" alt="" />
Listopad 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30  
webstar 2012