Morderstwo bez premedytacji
Zamordowałam akwarium.
Oczywiście bezwiednie. (niestety, bo wtedy to morderstwo miałoby jakiś sens)
Piątek - zauważyłam martwego glonojada. Trudno, miał swoje lata i widocznie była mu pora.
W sklepie z rybkami kupiłam młodziutkiego glonojada i troszkę gupików. (Lubię oglądać Pana Gupika, który tańczy przed swoją żoną. Pokazuje się z prawego a to z lewego boczku, prezentuje z dumą swój piękny ogonek, zabiega drogę i zagląda w oczka. SKĄD MY TO ZNAMY?)
Pan sprzedawca poradził mi pozbycie się pielęgnicy. (bo może zeżreć gupiki)
Pielęgnica denerwowała koty i zżerała natychmiast wszystko, co wpuściłam do akwarium.
Była tylko ona. Królowała w centrum i gryzła mnie w palec.
No weź się pozbądź. Przecież nie wyrzucę jej na śmietnik, bo bądź co bądź - ale zwierzątko.
Wpuściłam do akwarium nowe rybki.
Sobota- wszystkie moje stare ryby pływały brzuszkami do góry.(Pielęgnica też)
Trudno. Świat musi się kręcić.
Odwiedziłam powtórnie sklep, wydałam w nim sto pięćdziesiąt złotych, (aj!) i mam zupełnie inne akwarium.
Kupiłam jeszcze mułojady, kosiarki, słodkowodne krewetki (śmieszności) i rybki, które nazywają się ozyrias woworae. Podobno całują się w pyszczki i zmieniają kolor.
Na razie wszystko pływa zbite w zalęknione stadko, ale mam nadzieję, że się szybciutko przyzwyczają i będę znowu miała „telewizję”.
Niedziela.- Mam już „telewizję” . Pod kamieniem zamieszkała krewetka i jak dłuższy czas jest spokojnie to wysuwa przód krewetki i układa sobie kamyczki, mułojady wystawiają nakrapiane nosy a gupiki ruszyły w godowe tany.
Ozyriasy – nic ?! Świnie, miały się całować. No,nie można mieć wszystkiego.
P.S.
Nie mam pojęcia co spowodowało ten pomór. :-(((