Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o polityce cookies i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Nowe zasady wchodzące w życie 25 maja 2018. (więcej)

rss | wpisy: 197

Blog użytkownika Agnieszka_Usiarczyk

  • data publikacji: 2012-04-03 14:13:00

    Niech żyją wolne kury!

    Kupiliście już jajka na święta? Ja tak. Przyjechały w niedzielę prosto ze wsi. Od kur, które biegają po podwórku i są karmione naturalną karmą. 
Ponoć statystyczny Polak zjada ok. 13 jaj w ciągu miesiąca. Światowa Organizacja Zdrowia dopuszcza 10 sztuk tygodniowo. Dużo. 
Jajka są zdrowe i choć dostarczają cholesterolu, warto je jeść, bo mają niedużo kalorii, a mnóstwo składników odżywczych. Są bogate w witaminy A, D,E,K, z grupy B, zawierają białko, kwasy tłuszczowe omega-3 i 6 oraz minerały: potas, cynk, żelazo, fosfor, siarkę. Najlepiej smakują wiosną, gdy kura skubie sobie młodą, soczystą trawkę. Wtedy też mają najwięcej witamin A i D. Jajka polecane są szczególnie dzieciom. Podobno maluchy, które jadły mało jaj czy masła miały niedobory tłuszczowe, w związku z czym gorzej się uczyły, były skłonne do agresji. Cholesterol jest niezbędny dzieciom do prawidłowego rozwoju mózgu i całego układu nerwowego.
Najzdrowsze są gotowane na miękko, sadzone lub smażone bez tłuszczu. By jajko nie straciło składników odżywczych, należy pamiętać, by nie gotować go powyżej 10 minut.

    Umiar, szczególnie w święta, powinny zachować osoby, które mają problemy z cholesterolem. Chyba, że będą jeść tylko białko, które prawie w 90 proc. składa się z wody. Reszta to aminokwasy, witaminy i minerały. Jest ono lepiej trawione niż żółtko i poleca się je osobom na diecie lekkostrawnej. Mój znajomy, biegacz, robi sobie po treningu jajecznicę z samych białek. Jest sycąca, a zarazem nie tuczy, bo 100 gramów białka to zaledwie 45 kcal. Zjadając tyle samo żółtek (średnio z dwóch jajek), przybędzie nam już 350 kcal. No i białkowa jajecznica nie ma cholesterolu, bo zawiera go tylko żółtko. Warto wiedzieć, że białko jaj zakwasza organizm, dlatego dobrze dodać do niego zasadotwórcze warzywo, np. szczypior. 
Osobom chorym dietetycy zalecają nie więcej niż 3-4 jaja w tygodniu, zdrowi mogą jeść nawet jedno dziennie. Tylko pamiętajmy, że jajka są także w wielu potrawach.

     

    Kupując jaja, zwracajmy uwagę na pierwszą cyfrę. Mówi nam w jakich warunkach żyła kura, co wiąże się ze smakiem jaj. Stemplować ich nie muszą jedynie hodowcy małego stada do 50 kur, którzy handlują nimi na targu. 
Jaja z 3, których w sklepach najwięcej, pochodzą od kur z tzw. chowu klatkowego, który jest nastawiony na intensywną produkcję. Te kury cierpią, nie oglądają słońca, nie biegają po trawie. Przez cały czas zestresowane siedzą w klatkach. Do tego często mają poobcinane pazury i dzioby, bo mogłyby się zadziobać. Kupując te jaja, dajemy zarobić producentom i wspieramy te barbarzyńskie metody. Zobaczcie na YouTube filmiki, na których widać jak żyją te kury (tylko dla ludzi o mocnych nerwach!). 
Jaja z 2 zniosły ptaki zamknięte w pomieszczeniu, które nie wychodzą na słońce i trawę, ale przynajmniej nie żyją ściśnięte w klatkach. 
Te z 1 pochodzą z chowu wolnowybiegowego. Szczęśliwa kura przez cały dzień biega po trawie, wydziobuje z ziemi robaczki, a nocą śpi w kurniku.
Najzdrowsze są jajka z O. Pochodzą od wybieganych ptaków, które są karmione ekologicznym pokarmem. W sklepach mamy też  jajka od kur zielononóżek. Są bardzo dobre tylko trzeba umieć je rozpoznać, bo często producenci na opakowaniach podają mylące informacje. Jajko od zielononóżki jest mniejsze podłużne, a skorupka jest w kolorze kremowym. Jajka z ekogospodarstw możemy zamówić przez internet i kurier nam je dostarczy. Np. na Allegro można znaleźć ekosprzedawców.

  • data publikacji: 2012-03-28 21:37:00

    Przed świętami producenci i sprzedawcy zechcą posprzątać swoje magazyny

    Święta za pasem, lada moment zacznie się bieganie po sklepach i zakupy. Niektórzy producenci wykorzystują święta, by pozbyć się zapasów oferując promocje, obniżając ceny. Tych nieuczciwych tropią kontrolerzy Inspekcji Handlowej, którzy regularnie sprawdzają żywność. Ostatnia kontrola nie wypadła najlepiej. Inspektorzy badali m.in. wyroby czekoladowe, bakalie, suszone owoce, masło, ciasta, nabiał. 
W jednym ze sklepów produkty czekoladowe były przeterminowane o 228 dni, a deser czekoladowy nie miał w składzie ani grama czekolady. Znaleźli też żółty ser gouda, który aż w 91 proc. składał się z tłuszczów roślinnych, zaś w składzie parówek cielęcych był...drób, a schab z majerankiem nie miał nic wspólnego ze świnką, było w nim za to sporo mięsa z kurczaka. Znalazły się też sfermentowane morele, a inne owoce suszone zawierały konserwanty i alergeny, o czym producent już nie raczył nas poinformować. Badając ciasta o przedłużonej trwałości zauważono np. że niektóre miały zakalec. I my za to płacimy, a co gorsza jemy!



    Dlatego warto bardzo dokładnie czytać etykiety i porównywać skład tych samych produktów różnych firm, ich wartość odżywczą. Jest to szczególnie ważne dla tych, którzy dbają o linię lub chcą się zdrowo odżywiać, bowiem np. może się okazać, że jogurt smakowy o obniżonej zawartości tłuszczu zawiera dużo cukrów, a majonez light zamiast oleju - konserwanty.To zdrowiu nie zaszkodzi, ale zjedzenie spleśniałych lub przeterminowanych pokarmów już może.

    Warto wiedzieć, że spleśniałe produkty, nawet gdy jest na nich maleńka plamka od razu wyrzucamy do kosza. Znam osoby, które obkrawają nadpsute jedzenie, a resztę zjadają. Tak nie wolno robić! Bo cały produkt, wzdłuż i wszerz jest przerośnięty pleśnią. To że jej nie widać, nie znaczy, że jej nie ma! Jeśli widzimy, że dżem już się zepsuł, nie otwierajmy słoika żeby się upewnić, bo wówczas wdychamy zarodniki.

    Sama pleśń nie jest szkodliwa, trują mikotoksyny, czyli jej produkty przemiany materii. Jeśli przypadkiem zjemy coś spleśniałego, nic złego się nie stanie, może pojawić się niestrawność, bóle brzucha, żołądka czy biegunka. Ale częste zjadanie dużej ilości mikotoksyn grozi uszkodzeniem wątroby! Naukowcy odkryli też, że u krów karmionych spleśniałą paszą, mikotoksyny odkładają się w tkankach, a potem trafiają np. do mleka, które pijemy. Pośrednio zjadamy więc pleśń, którą karmiliśmy zwierzęta.



    Nie jedzmy też produktów przeterminowanych. Niektóre sklepy za pół ceny sprzedają towary, którym mija termin ważności. Nie dajmy się na to skusić, bo możemy przypłacić zdrowiem. W najlepszym razie skończy się to bólem brzucha i wzdęciami, ale może mieć też znacznie poważniejsze konsekwencje jak np. zakażenie bakteryjne przewodu pokarmowego oraz odwodnienie.


    Jako konsumenci powinniśmy znać swoje prawa. Jeśli kupimy nieświeże, zepsute lub uszkodzone jedzenie, mamy prawo do reklamacji. Żywność paczkowaną można reklamować w terminie 3 dni od otwarcia, natomiast produkty spożywcze sprzedawane luzem - 3 dni od momentu zakupu. Warto zatem żądać paragonów do sprzedawców, nawet od handlarza na targowisku. Bo jak udowodnić bez paragonu, że konkretny produkt kupiliśmy akurat u tego sprzedawcy, skoro na bazarze każdy z nich sprzedaje podobne towary.

 


  • data publikacji: 2012-03-26 10:26:00

    Wiosna przyszła, uwaga na nowalijki

    
Wiem, że kuszą. Sama już nie mogę się doczekać. Ale warto uzbroić się w cierpliwość. Chyba, że uprawiamy je na działce bez nawozów lub kupujemy z ekogospodarstw. Na parapecie możemy zasadzić cebulę na szczypior lub pietruszkę na natkę. Zawierają mnóstwo witaminy C. Potrzebna będzie tylko dobra ziemia bogata w mikro i makroelementy. Najzdrowsze i najbardziej wartościowe warzywa i owoce są w sezonie, wtedy dostępne są z gruntu. Nowalijki ze względu na nawozy sztuczne, którymi są pobudzane do szybkiego wzrostu, nie są polecane dzieciom do 3 roku życia, bo mogą im zaszkodzić. Ale i te starsze, podobnie jak dorośli, powinni je jeść z umiarem. Niech młodziutke sałata lub rzodkiewka będą małym dodatkiem do posiłku, a nie daniem głównym. Warto wiedzieć, że nie zastąpią na pewno codziennej porcji warzyw sezonowych.

    Nowalijki uprawia się w szklarniach, w tunelach pod folią i składają się nie tylko z witamin, ale także ze sporej ilości nawozów. Poza tym często rosną nie w glebie, a w roztworze wodnym. By szybciej trafiły na sprzedaż rolnik opryskuje je nawozami ze związkami azotu (które są rakotwórcze i wywołują alergie), a jarzyny chłoną je jak gąbka. Najwięcej azotanów znajduje się w korzeniach i zewnętrznych liściach warzyw, zatem pewnie sporo jest ich w sałacie, marchewce czy rzodkiewce. Nadmiar związków azotu może być przyczyną zatrucia, a co gorsza nawet wywołać raka żołądka.

    Na młode warzywa muszą szczególnie uważać alergicy, osoby, które mają wrzody żołądka czy zespół jelita nadwrażliwego.
Niestety nie jesteśmy w stanie rozpoznać, które nowalijki są mocno nawożone, a które nie, bo nie świadczy o tym ani wielkość ani kolor jarzyny. Dlatego lepiej wybrać się do sklepów ekologicznych i kupić tam sałatę, która jest źródłem żelaza, pomidory zawierające 
witaminy C, A i potas i mieć pewność, że się nie trujemy. Gdy już kupimy młodziutkie warzywa, należy je dokładnie umyć w ciepłej wodzie, pozbędziemy się wówczas części toksyn. I nie trzymajmy ich w folii w lodówce, bo wilgoć, która wytwarza się w woreczkach foliowych przyspiesza przemianę azotynów w rakotwórcze nitrozoaminy. Lepiej szufladę w lodówce wyłożyć pergaminem lub płótnem i układać warzywa. 


  • data publikacji: 2012-03-22 12:53:00

    Hop szklankę wody, w jej święto, czyli dziś!

    Światowy Dzień Wody – obchodzony co roku, 22 marca, by uświadomić państwom wpływ prawidłowej gospodarki wodnej na ich kondycję gospodarczą i społeczną - przyjrzałam się wodzie pod kątem zdrowia. 

     

    Do XVIII wieku uważano, że woda jest substancją jednoskładnikową. Dopiero później udowodniono, że składa się z dwóch pierwiastków: wodoru i tlenu. Jest podstawą naszego życia. Bez niej, nie przeżyjemy dłużej niż kilka dni. W organizmie pełni wiele funkcji, m.in. oczyszcza, nawilża, transportuje substancje odżywcze, metabolity, reguluje utrzymanie stałej temperatury i ciśnienia. Stanowi ok. 62 proc. masy ciała człowieka. Jest w tkankach, we krwi, w komórkach, w nerkach. Nasz mózg prawie w 3/4 składa się z wody

     

    Ważne jest, by regularnie ją pić i latem i zimą. Specjaliści ds. żywienia zalecają, by wybierać naturalne wody mineralne. Na co dzień, te z niską zawartością minerałów. Mogą je pić bez ograniczeń ludzie w każdym wieku. Te o wyższym stężeniu polecane są osobom, które mają niedobory np. magnezu czy wapnia. Ale muszą oni wiedzieć, że taka woda zawiera dużo chlorku sodu czyli soli, która podwyższa ciśnienie i zatrzymuje wodę w organizmie. Dlatego nie zaleca się jej chorym na nadciśnienie, cukrzycę czy na serce. Nie jest polecana też dzieciom ani do gotowania. Gotować można natomiast wodę źródlaną, jeśli z kranu jest niskiej jakości. Trzeba wiedzieć, że wody źródlane mają śladowe ilości składników mineralnych, a im mniej ich w wodzie, tym wartość zdrowotna mniejsza. Jeśli już płacimy, to lepiej za coś, co przynajmniej wyjdzie nam na zdrowie. 

    Mówi się, że najzdrowsze wody to te bez bąbelków. Ale to nieprawda. Woda gazowana wcale nie jest mniej wartościowa i ci co lubią mogą ją bez obaw pić. Chyba, że mają kłopoty gastryczne, wtedy lepiej ją ograniczyć lub zamienić na niegazowaną. 

    Należy uważać na wody lecznicze, bo można przedawkować minerały w nich zawarte. Lepiej poradzić się lekarza, które wybrać i jak często popijać. 

  • data publikacji: 2012-03-21 12:54:00

    Chleb nie tuczy!

    Kupujemy coraz mniej chleba. Mnie to specjalnie nie dziwi, bo w większości sklepów, sprzedają po prostu niedobry. Da się zjeść tylko wtedy, gdy jest ciepły. Potem się kruszy i szybko pleśnieje. A do tego dużo kosztuje. Na przestrzeni ostatnich siedmiu lat ceny pieczywa wzrosły o 35 procent! Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej policzył, że w zeszłym roku jedna osoba zjadała średnio 4,5 kg chleba w ciągu miesiąca. Jeszcze 5 lat wcześniej jedliśmy o kilogram więcej. W niespełna 20 lat ilość jedzonego przez nas chleba spadła o ponad 40 procent. I nie sądzę by te dane poprawiły się na korzyść piekarzy. Wielu z nas rezygnuje z chleba, twierdząc że tuczy. A to błąd. Pieczywo jest zdrowe i jedzone z umiarem wcale nie sprawia, że utyjemy. Zawiera sporo błonnika (najwięcej razowe), węglowodany, głównie skrobię (która łagodnie podnosi poziom glukozy we krwi, dając uczucie sytości), kwas foliowy, witaminy.

     

    W sklepach mamy różne rodzaje chleba. Pszenny robi się z mąki oczyszczonej. Ma mało błonnika i jeśli będziemy jeść go dużo, przybierzemy na wadze. Jego zaletą jest to, że jest lekkostrawny, czyli dobry dla dzieci i osób, które mają kłopoty z trawieniem i wrzody. Chleby mieszane robi się z mąki pszennej i żytniej. Poleca się je dzieciom i starszym. Mają sporo witamin z grupy B niezbędnych do pracy układu nerwowego i składników mineralnych oraz błonnik. Najzdrowszy, szczególnie dla osób na diecie, z chorobami serca, krążenia jest razowiec, ze względu na dużą zawartość błonnika, który pęcznieje w żołądku, dzięki czemu długo nie czujemy głodu. Zawiera witaminy z grupy B, potas, magnez. Takie pieczywo przeciwdziała problemom trawiennym i zaparciom. Razowce robione są z mąki pszennej albo żytniej. Bochenki z żytniej są zdrowsze, bowiem są wyrabiane z grubo mielonych ziaren żyta. Kilka kromek dziennie obniża tzw. zły cholesterol oraz ogranicza ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych. Polecany jest także diabetykom. Poprawia też trawienie i zapobiega zaparciom.
Ci, którzy regularnie jedzą ciemne pieczywo, od czasu do czasu powinny pozwolić sobie na kromkę chleba pszennego, ponieważ zawarte w razowym fityniany mogą utrudniać trawienie i przyswajanie z posiłków białek, a także m.in. miedzi, żelaza czy magnezu. Trzeba wiedzieć, że niektóre piekarnie sprzedają pod nazwą razowy, chleb z mąki pszennej. Żeby jego kolor był ciemniejszy, dodają do środka karmel. Ale można to łatwo sprawdzić. Barwiony chleb jest lżejszy i delikatniejszy w smaku niż prawdziwy razowiec. Jest świeży góra dwa dni. Zaś razowy nawet tydzień. Prawdziwy razowy jest też lekko gliniasty. Najgorszy jest chleb biały, np. tostowy, do tego pakowany w folię. Tego nie kupię za nic w świecie, a już na pewno nie dałabym go dziecku. Po pierwsze powstaje z wysoko przetworzonej mąki, nie ma żadnych wartości odżywczych, po drugie ma dużo kalorii. Zerknijcie na skład: mnóstwo polepszaczy i środków antypleśniowych. Jest jeszcze chrupkie pieczywo, ale w nim też znajdziemy spulchniacze, więc lepiej omijać je z daleka.

     

    Polecam znaleźć dobrą piekarnię i kupować tylko sprawdzone pieczywo. 
Słynną polską piekarnią jest na pewno krakowska "Piekarnia Mojego Taty". Zaś Francja ma słynną Poilane, gdzie wypieka się bochenki tylko na zakwasie, w ciężkim ceglanym piecu opalanym drewnem. Nie miałam okazji go spróbować, ale osoby, które jadły twierdzą, że chleb jest pyszny, z grubą, chrupiącą skórką i pachnącym pszenicą miąższem. Piekarnia jest znana na całym świecie. Ponoć swój wielki okrągły bochen pszenno-żytni z literą P, wysyłają samolotami nawet do arabskich szejków. Zamawiają go także gwiazdy Hollywood. Ja parę miesięcy temu jak szalona piekłam bochenek za bochenkiem, bułki z ziarnami, otrębami, z sezamem, makiem. Kombinowałam z różnymi mąkami. Ale chwilowo mam dosyć. I kupuję żytni chleb razowy ze sprawdzonej piekarni. Ale muszę znów nastawić zakwas, który ktoś mi wylał myśląc, że to reszta ciasta po naleśnikach.

    
A wy gdzie kupujecie dobry chleb? A może sami pieczecie?

  • data publikacji: 2012-03-18 15:50:00

    Zjadajmy i ozdabiajmy

    Zielone, maleńkie listki rzeżuchy są przez nas doceniane raz w roku na Wielkanoc i stanowią zazwyczaj ozdobę świątecznego stołu. 
Rzeżucha powinna na nim gościć przez cały rok, a już na pewno zimą i wczesną wiosną, kiedy trudno o pełnowartościowe jarzyny. Zawiera wiele witamin, m.in.: A,B1,C,PP i K i soli mineralnych, ponadto: żelazo, chrom, siarkę, potas, wapń i magnez. Pochodzi z Afryki i Azji, a do Polski dotarła w XV wieku. Ponoć posypywali nią chleb młodzi Persowie przed wyprawami wojennymi i polowaniami, by wzmocnić organizm. Zaś nasze babki stosowały ją jako lek na pasożyty jelit, owrzodzenia skóry czy do dezynfekcji jamy ustnej. 
Na te dolegliwości mamy dziś leki, ale wzmacniać się po zimie możemy bez chemii. Już teraz, zanim jeszcze dopadnie nas wiosenne przesilenie, warto ją włączyć do codziennego jadłospisu. Ponieważ ma sporo witaminy C, poleca się ją palaczom, którzy na ogół mają niedobory tej witaminy. Rzeżuchę powinny zajadać też kobiety w ciąży, dzieci, osoby wycieńczone. Nie powinni jej sobie żałować diabetycy, bo obniża poziom cukru we krwi, a zawarty w niej chrom wspomaga prawidłową pracę trzustki. Wskazana jest przy bronchicie, dolegliwościach reumatycznych, anemii, a także przy chorobie wieńcowej i zaburzeniach krążenia. Ma działanie moczopędne, więc wskazana osobom cierpiącym na choroby nerek. Byle nie przesadzili z ilością, bo może spowodować stan zapalny pęcherza. Ma dużo wapnia (w 100 g aż 190 mg), stąd poleca się ją w profilaktyce osteoporozy jak i samym chorym. Ponieważ jest bogatym źródłem łatwo przyswajalnego jodu, poleca się ją osobom z niedoczynnością tarczycy. Ponadto oczyszcza organizm, poprawia apetyt i wspomaga trawienie. 
Można ją dodawać do kanapek, sałatek, posypywać nią zupy, mieszać z dipami. Rzeżucha jest też świetnym kosmetykiem - poprawia wygląd skóry i paznokci oraz włosów. 
Można ją wysiewać przez cały rok, jest bardzo łatwa w uprawie, poza tym, co dla mnie niezwykle ważne, nie potrzeba żadnych nawozów chemicznych, by urosła. Trochę wody, światła i parę dni cierpliwości. Nasionka wsypuje się do garnka, zalewa wodą, a kiedy będą śliskie, należy je rozsmarować na ligninie rozłożonej na płaskim naczyniu i podlewać. Gdy urośnie, ścinamy na kanapki nożyczkami.
Ja już dziś ją posieję. W tym roku nie będzie tylko wielkanocną dekoracją. Kto ze mną? 


  • data publikacji: 2012-03-14 21:00:00

    Uwaga! Łowią klientów na „bio” i „eko”!

    Na hasłach: naturalny, bio, eko, zdrowy, niektórzy biznesmeni robią złoty interes. Niedawno okazało się, że niemieckie firmy oszukują klientów, sprzedając swoje przemysłowe produkty wytwarzane z tanich składników, jako naturalne. Niemiecka organizacja konsumencka Watchfood odkryła, że owocowa herbata Teekanne Landlust Mirabelle and Birne, którą reklamowano pod hasłem "Odkryj oryginalną przyjemność znajomych owoców, które dojrzewają w spokoju" ma niewiele wspólnego z głoszonym hasłem. W składzie wcale nie było mirabelek, a jedynie ich aromat, zaś gruszek zaledwie kilka procent. Za pudełko 100 g zwykłej owocowej herbaty, nabici w butelkę klienci płacili ponad 4 euro. Cieszy fakt, że niemieckie organizacje podają publicznie informację o nieuczciwych producentach. W Polsce często słyszy się, że jakaś inspekcja nieprawidłowości wykryła, ale nazwa firmy pada rzadko. A szkoda.

    Parę dni temu głośno było o miodach. Że nie takie naturalne, jak głosi reklama. Inspektorzy, którzy je kontrolowali twierdzą, że takie uchybienia zdarzają się często, bo producenci nie nadążają za zmieniającymi się przepisami (!). 

     

    Moda na ekologię trwa. By mieć pewność, że towary w sklepie pochodzą ze zdrowych, najwyższej jakości składników, a producenci nie używają pestycydów, konserwantów czy sztucznych nawozów, radzę przyglądać się etykietom i pytać sprzedawców o pochodzenie jarzyn czy owoców. Produkty ekologiczne muszą mieć na etykiecie charakterystyczne logo: listek ułożony z białych gwiazdek na zielonym tle. To oficjalny znak używany przez producentów żywności ekologicznej w Unii Europejskiej. Oprócz tego powinny być nazwa i numer upoważnionej jednostki certyfikującej, której podlega producent, kontakt do producenta. Może też zostać zamieszczony napis "Rolnictwo ekologiczne – system kontroli WE". 

     

    Warto wiedzieć też, że produkt "tradycyjny" wcale nie musi być

    ekologiczny. Często producenci używając tego pierwszego określenia, mają na myśli sposób produkcji, jakość, ale nie ma to nic wspólnego z ekologią. Niech nas nie zmyli też hasło "fair trade" czyli "sprawiedliwy handel" bo nijak się ma do ekologii. Kupując produkty z tym oznaczeniem mamy jedynie pewność, że nie pracowały przy tym dzieci, a pracownicy dostali godziwą wypłatę.

  • data publikacji: 2012-03-12 15:41:00

    Zapomniany smak masła

    Jako dziecko jadłam chleb grubo smarowany masłem. Dziś nie tknę go za nic w świecie. Chyba swoje już zjadłam. Ale są tacy, którzy za pajdę chrupiącego chleba ze świeżym masłem wiele by dali. I choć można kupić dobry bochenek lub samemu go upiec, to masło nie jest już takie jak dawniej. Ciekawe dlaczego? W dużych miastach pewnie nikt już w domu go nie robi, ale znam rodziny na wsiach, które po dziś dzień je robią. Znajoma Basia, która mieszka w jednej z górskich wiosek, masła nie kupuje. Sama robi też sery: żółty i biały, a jej mąż wędliny. Masło robi z tłustej śmietanki lub z mleka krowiego (UHT się nie nadaje). Gdy przynosi nam pojemniczek jak przyjeżdżamy, nie jest ono żółte jak to sklepowe, tylko białe i bardzo ładnie pachnie. Kupując masło w sklepach należy czytać etykiety, bo cwani producenci lubią wprowadzać nas w błąd sprzedając masła w podobnych opakowaniach lub zastępując nazwę masło inną, np. miksełko, masełko albo podana jest tylko nazwa województwa, z którego pochodzi. Często stosowaną praktyką nieuczciwych producentów, jest podawanie, że kostka zawiera 82 proc. tłuszczu, ale już nie dodają, że roślinnego. Co zatem kryje się pod papierkiem? M.in. tłuszcze sztucznie utwardzane, których nie zaleca się dzieciom i osobom starszym, emulgatory, np. E471, sól, barwnik E160A, beta-karoten, aromaty. Tyle, że taka kostka nie jest już masłem, a miksem do smarowania. W zależności od tego, jak dużo jest tłuszczu mlecznego w maśle, wyróżnia się cztery jego rodzaje: delikatesowe (zawiera min. 82 proc. tłuszczu), ekstra i wyborowe (min. 80 proc. tłuszczu) oraz śmietankowe (min. 73,5 proc. tłuszczu). Masło extra jest zdrowsze, szczególnie dla osób z nietolerancją laktozy, od masła śmietankowego. Prawdziwe masło powinno mieć śmietankowy zapach, bez wyczuwalnego zapachu margaryny, biały kolor, być bardzo twarde po wyjęciu z lodówki i na początku kruszyć się przy smarowaniu. Podczas roztapiania w garnku, prawdziwe wytworzy białą pianę, miks stopi się jak olej. Dobre masło kosztuje ponad 4 zł, podrabiane o połowę mniej. Dużo więcej zapłacimy za pojemniczki z masłem w sklepach ekologicznych (ok. 10 zł za 200 g). Należy pamiętać, że masło zawiera cholesterol i osoby chorujące na miażdżycę, nadciśnienie, mające wysoki poziom cholesterolu, nie powinny go używać. Z umiarem chleb powinny smarować osoby otyłe, gdyż jedna łyżka masła to aż 147 kalorii i ponad 16 g tłuszczu. Masło powinny jeść szczególnie dzieci i kobiety w ciąży. Warto wiedzieć, że na maśle nie wolno smażyć, ponieważ pod wpływem wysokiej temperatury wytwarza się akroleina, która jest rakotwórcza. Ale rozgrzanym można polać potrawę.

  • data publikacji: 2012-03-10 11:41:00

    Pod lupą: jogurty

    
Czytacie etykiety będąc na zakupach? Ja zawsze. Nie lubię być oszukiwana, a jeszcze bardziej nie lubię za to płacić. Chcę wiedzieć co jem i co podaję mojej rodzinie. Dlatego przyglądam się temu co robią i wypisują producenci. Nie kupuję owocowych jogurtów, soków, napojów, zup w proszku, gotowych dań w słoikach, podrabianego masła, tanich wędlin, które mienią się wszystkimi kolorami tęczy. Wychodzę z założenia, że lepiej jest kupić mniej, ale zdrowszego jedzenia niż objadać się pseudo szynką za 10 zł za kilogram i w przyszłości wydawać krocie na leki. 
Niestety nie jest łatwo robić dziś zakupy. Trudno znaleźć prawdziwą śmietanę bez zagęstników, chleb bez polepszaczy. Ostatnio przyjrzałam się jogurtom. Warto je jeść, bo są zdrowe, mają dużo białka, wapnia, bakterii probiotycznych, wspomagają trawienie, zapobiegają zaparciom, obniżają poziom złego cholesterolu. Ale powiem wam, że prawdziwych ze świecą szukać. Powinny składać się z mleka i bakterii, ale skład większości jest znacznie "bogatszy". Zawierają m.in. żelatynę wieprzową, pektyny lub skrobię modyfikowaną, którymi zagęszcza się jogurt rozrzedzany przez wsad owocowy. Wsad często jest sztucznie podkręcany barwnikami i aromatami. Warto zwrócić uwagę na nazwy, bo jogurt malinowy to nie to samo co jogurt o smaku malinowym. Pierwszy ma prawdziwe owoce, drugi może mieć wyłącznie syntetyczny zapach. Wielu producentów dodaje mleko w proszku czyli wysokokaloryczny cukier mleczny i cholesterol. W owocowych nie brakuje też cukru. Zaś owoców jest jak na lekarstwo. Albo są tylko obietnicą, albo jest ich niewiele. Znalazłam jogurty malinowe, które według producenta miały zawierać kawałki malin, a nie było ich tam wcale. Koloru jogurtowi dodają nie owoce, a koncentrat soku z buraków. 
By jogurt miał dłuższy termin przydatności, czasem się go ogrzewa czyli poddaje termizacji. W tym procesie giną dobroczynne bakterie, dlatego producent powinien nas o tym poinformować. Warto wiedzieć, że dodawanie konserwantów do jogurtu jest zabronione, nie dajmy się więc nabrać gdy producent wspomina, że jego produkt jest bez konserwantów. Zastanówmy się, czy warto wydawać pieniądze skoro samemu można przygotować jogurt, dodając ulubione owoce. Wychodzi zdrowiej i taniej. Ja litr mleka podgrzewam do 40 stopni i dodaję kubeczek jogurtu naturalnego, najlepiej ekologicznego. Mieszam. Odstawiam na cztery godziny w ciepłe miejsce. Dodaję owoce i gotowe!

  • data publikacji: 2012-03-09 13:31:00

    Nie dla nas sushi

    Ostatnio nadmieniłam, że sushi jest dobre tylko dla Japończyków. Dlaczego? Zbadali to naukowcy z Instytutu Station Biologique de Roscoff we Francji i okazało się, że tylko Japończycy bez problemów trawią ten smakołyk, zaś reszcie populacji grozi niestrawność i złe samopoczucie ze względu na różnice w funkcjonowaniu układu pokarmowego. Wszystko zaczęło się od badania enzymów zdolnych do trawienia alg morskich, które są składnikiem tej orientalnej potrawy. Zespół naukowców odkrył, że pewien gen koduje enzym rozkładający węglowodany budujące ściany komórkowe alg i znajduje się w większości bakterii morskich, a także, co ciekawe, w jelitach większości Japończyków. Nie mają go natomiast ani Polacy, ani Amerykanie ani inne nacje. Tylko skąd geny z bakterii morskich w kiszkach Japończyków? Naukowcy podejrzewają, że w toku ewolucji bakterie obecne w algach przywędrowały do układu pokarmowego Japończyków i tam bakteriom jelitowym przekazały swoje geny. Dzięki temu, mogą oni zajadać się sushi. My zaś musimy liczyć się z niestrawnością, bólami brzucha, bo nie mamy enzymów rozkładających cukry obecne w algach. Ale nie rezygnujmy z ryb, bo są źródłem kwasów omega-3 i mają korzystny wpływ na stan zdrowia. Zdrowsze będą te duszone lub pieczone niż surowe. Miłośnikom sushi, na pocieszenie dodam, że pewnie mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni mają kłopoty po zjedzeniu naszych kiszonych ogórków i kapusty :)

Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
webstar 2012