O tym, że cukier to samo zło wiedzą już chyba wszyscy. Potwierdzają to najnowsze amerykańskie badania. Zdaniem naukowców słodzone napoje gazowane mają równie niszczycielski wpływ na organizm, jak palenie papierosów. Wypijanie dwóch szklanek napoju dziennie przyspiesza proces starzenia się organizmu. Potrzeba dokładniejszych badań, by stwierdzić dlaczego tak się dzieje, ale już dziś naukowcy przypuszczają, że odpowiedzialny jest za to cukier oraz inne substancje zawarte w tego typu napojach. Cukier ma także negatywny wpływ na skórę, bowiem reaguje z kolagenem w skórze, w wyniku czego niszczy go wraz z elastyną. Przez to skóra jest podatna na starzenie się. Podobnie działa na skórę miód czy syrop z agawy oraz bardzo słodkie owoce. 

Zatem zdrowiej będzie jeśli ograniczymy cukier do minimum. 

Kakao to idealny napój na jesień i zimę. Aromatyczny, słodki i rozgrzewający. A do tego poprawia pamięć. Badania wykazały, że flawonole pozyskane z nasion owoców kakaowca hamują proces pogarszania się pamięci u seniorów. Seniorzy, którzy wzięli udział w badaniu byli na diecie bogatej we flawonole. Po trzech miesiącach dobrze wypadli na testach pamięciowych. 

Warto wiedzieć, że ten napój bogów, odkryty przez Majów i Azteków, leczyło rany i dodawało sił. I tak jest do dziś. Mowa oczywiście o dobrej jakości kakao, a nie o napoju typu instant. Kakao zawiera m.in.: mikroelementy i minerały, duże ilości wapnia, żelaza, magnezu i fosforu, witaminy A, E i z grupy B, polifenole oraz flawonoidy.

Dzięki zawartym składnikom, kakao opóźnia procesy starzenia, zmniejsza wytwarzanie i uwalnianie wolnych rodników oraz jest naturalnym przeciwutleniaczem. Oprócz tego, chroni serce i zmniejsza ryzyko miażdżycy, obniża ciśnienie krwi. Mi bardzo poprawia samopoczucie. Dzięki zawartości fenyloetyloaminy, niektórych lekko pobudza i powoduje poczucie uniesienia.

Ponoć, najlepsze właściwości zachowuje, gdy nie dodaje się do niego cukru i mleka.

Z samą wodą i wanilią, ewentualnie z odrobiną miodu, też jest dobre. 

Nie od dziś wiadomo, że zdrowe jedzenie gwarantuje nam szczupłą sylwetkę, lepsze samopoczucie, a także zachowanie sprawności umysłowej. Brytyjscy uczeni przeprowadzili badania, z którego wynika, że im więcej warzyw i owoców w codziennej diecie, tym lepszy dobrostan psychiczny i mniejsze ryzyko chorób. 

Jak dodają naukowcy, niski poziom dobrostanu psychicznego jest związany z występowaniem np. chorób umysłowych, sprawia też, że ludzie gorzej funkcjonują. Zdaniem ekspertów, dobre samopoczucie nie powinno być utożsamiane wyłącznie z brakiem objawów świadczących o zaburzonej psychice, bowiem składa się na niego wiele różnych czynników: optymizm, poczucie szczęścia, poczucie własnej wartości, czy dobre relacje z innymi. 

Lubimy się nagradzać lub pocieszać jedzeniem, prawda? Nic tak nie poprawia nastroju jak czekolada czy ciastko z kremem :) Ale czy wtedy rzeczywiście jest nam lepiej? Mi tak :)

Chociaż naukowcy twierdzą inaczej i radzą, by zamiast słodyczy zjeść marchewkę - podobno będziemy tak samo pocieszeni, a nie utyjemy. Dowiedli oni też, że jedzenie wcale nie poprawia nastroju - to ludzie sami szukają "magicznego" rozwiązania swoich problemów. Gdy mamy kłopot, zjedzenie pizzy nie przyniesie żadnego efektu. Lepiej z kimś porozmawiać lub pójść na spacer. 

To, że ludzie sięgają po ulubione przysmaki czy dania wynika najprawdopodobniej stąd, że dane potrawy kojarzą nam się z dobrymi chwilami, przywołują miłe wspomnienia. Badania pokazują, że panowie wolą golonkę, panie zaś wybiorą dania, ktorych nie trzeba przygotowywać czyli np. lody czy ciastko.

Na pewno nie należy pocieszać się zbyt często smakołykami, bowiem przybędzie nam od tego kilogramów. Ale od czasu do czasu....czemu nie :)

Macie jakieś sprawdzone metody na chandrę?

Lubię odmianę jabłek Granny Smith za ich soczystość i smak, ale rzadko je jadam. Wolę nasze krajowe jabłka i to je kupuję. Większa ilość jabłek w naszej diecie wyjdzie nam na zdrowie. Anglicy mawiają, że jedzenie dwóch jabłek dziennie może ograniczyć nasze wizyty u lekarza do zera. Te owoce nie tylko dają nam duży zastrzyk witamin, ale także chronią przed zawałem i ułatwiają odchudzanie. Dietetycznym odkryciem okazało się zielone jabłko Granny Smith. Jeden owoc dziennie może pomóc w utrzymaniu smukłej sylwetki, bowiem po jego zjedzeniu dłużej czujemy się syci, w związku z czym rzadziej podjadamy.

Wszystkie jabłka zawierają błonnik oraz polifenole, które w jelicie grubym ulegają fermentacji i są pożywką kultur bakterii, wpływających na uczucie sytości, ale to Granny Smith ma największy wpływ na wspomnianą florę bakteryjną. 

Zielone jabłko pochodzi z okolic Sydney. Jest doskonałe do sałatek, ponieważ nie brązowieje tak szybko jak inne jabłka. Jest świetne także do wypieków. 

W Warszawie na giełdach od niedawna można spotkać nietypowy owoc, do tej pory uważany za roślinę ozdobną. Mowa o minikiwi - owocu małym, bez włosków, z jadalną skórką. Do jedzenia w całości. Są cenne dla zdrowia i urody - zawierają witaminę C, luteinę, przeciwutleniaczę i minerały: potas, magnez i wapń. Owoce regulują pracę układu pokarmowego i działają ochronnie na układ sercowo-naczyniowy.

Plantacja minikiwi powstała dzięki badaniom Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i współpracy sadowników z Grójca. W tym roku zebrano pierwsze plony i wprowadzono na rynek. Roślina jest mało znana, ale uprawiana w Polsce od dawna przez wielu działkowców czy sadowników. 

Owoce aktinidii ostrolistnej - bo taka jest ich nazwa botaniczna znane są także w innych krajach, ale pod innymi nazwami: jako kiwibes, kiwai lub kiwiberry. Owoce są podobne do pomidorków cherry i agrestu. Skórka ma kolor zielony lub pokryty rumieńcem. W środku są nasiona takie jak w tradycyjnym owocu kiwi. Nie bójmy się, że to genetycznie modyfikowany owoc. Występuje naturalnie, a odmiany uzyskane są tradycyjną metodą krzyżowania i selekcji. 

Minikiwi pochodzi z północno - wschodnich rejonów Chin, Japonii i Korei. Można je hodować w Polsce, ale tylko odmiany, które cechuje duża odporność na mrozy. Owoce dojrzewają wczesną jesienią.

Próbowaliście ?

Korzystajmy z naszych warzyw i owoców. Są zdrowsze i smaczniejsze niż te z Afryki czy Europy. Uwielbiam śliwki, głównie węgierki i renklody. Z tych pierwszych często robię knedle. Są też niezastąpione na powidła. Warto jeść śliwki póki są, bo regulują pracę przewodu pokarmowego, odbudowują siły po wysiłku fizycznym, zawierają witaminy: A, z grupy B, C i E oraz błonnik i przeciwutleniacze.  W krajach Wschodu na zaburzenia przewodu pokarmowego podaje się śliwki kiszone w słonej zalewie.

Jeśli ktoś ma spory zamrażalnik, może kupić je teraz i zamrozić, by cieszyć się nimi zimą. Można je też zasuszyć lub kupować suszone (najlepiej ekologiczne bez konserwantów), które są jeszcze zdrowsze niż świeże, bo mają aż pięć razy więcej witaminy A i siedem razy więcej błonnika pokarmowego niż świeże  Ale pamiętajmy, że suszone są kaloryczne - 100 gramów ma aż 270 kalorii. Suszone śliwki zmniejszają wchłanianie cukrów i cholesterolu, są też polecane paniom po menopauzie. Dodane np. do schabu czy bigosu, przeciwdziałają niestrawności.  Badacze dowiedli również, że suszone śliwki najlepiej chronią gęstość kości, a więc zapobiegają osteoporozie.

Jedzmy póki są. 

Mamy jesień. W kuchni coraz częściej szukamy rozgrzewających potraw.

To dobrze, ale wybierajmy warzywne dania zamiast tłustych frytek czy hamburgerów. Od tych drugich szybko przybędzie nam centymetrów, a ponadto może nam się nawet pogorszyć węch. Amerykańscy neurobiolodzy odkryli, że  tłusta dieta, a co za tym idzie nadwaga, ma wpływ na strukturę i czynność zmysłu węchu, a to może zmieniać zachowania regulowane przez bodźce zapachowe, jak np. poszukiwanie, wybieranie i spożywanie jedzenia.

Wiemy na pewno, że nadwaga i otyłość zwiększają ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego, zaburzeń metabolicznych, a nawet prowadzą do pogorszenia sprawności intelektualnej. Naukowcy zamierzają w przyszłości sprawdzić czy np. regularne ćwiczenia fizyczne mogą zmniejszyć wpływ tłustej diety na zmysł węchu i czy dieta bogata w cukier może mieć podobne negatywne skutki.

Żeń-szeń uprawia się w Azji. Warto wiedzieć, że ma wiele zbawiennych właściwości. Po pierwsze, wspomaga odporność organizmu, jest pomocny w leczeniu infekcji układu moczowego, dolegliwości intymnych, pomaga w regeneracji po chorobach, np. nowotworowych. Po drugie, obniża poziom cholesterolu we krwi, przeciwdziała zakrzepom, reguluje poziom cukru we krwi. Pomaga też panom w sypialni. 

Preparaty ziołowe z żeń-szeniem poleca się przede wszystkim osobom starszym, ponieważ poprawiają kondycję, sprawność umysłową, koncentrację, pozwalają dłużej cieszyć się młodością oraz łagodzą przebieg menopauzy i andropauzy. Najlepiej zapytać lekarza lub farmaceutę o długość kuracji, bo przedawkowanie może prowadzić do senności, złego samopoczucia, nadciśnienia, biegunki czy zmian skórnych, a także alergii. Żeń-szeń nie jest polecany osobom z chorobami serca oraz chorującym na nadciśnienie. 

Pamiętam czasy studenckie, kiedy na obiad często jadło się zupkę chińską, bo była tania i gotowa w dwie minuty. I nawet smakowała :) Zdrowiem mało kto się wtedy przejmował. Dziś jem świadomie i omijam sklepowe półki z gotowymi obiadami. Naukowcy wzięli w końcu pod lupę tego typu zupki i sprawdzili jaki wpływ mają na zdrowie. I okazuje się, że często jedzony makaron instant wykonany z wysokooczyszczonej mąki pszennej może zwiększać ryzyko rozwoju zespołu kardiometabolicznego, zwłaszcza u kobiet. Badacze przyjrzeli się diecie mieszkańców Korei Południowej, ponieważ w ostatnich latach ich stan zdrowia uległ pogorszeniu - chorują na choroby serca, nadwagę, cukrzycę. U nich też zanotowano najwyższe spożycie makaronów błyskawicznych na świecie. Okazało się, że jedzenie makaronu instant dwa lub więcej razy w tygodniu wiązało się ze wzrostem ryzyka wystąpienia zespołu kardiometabolicznego. Taki makaron najpierw jest smażony i wówczas chłonie dużą ilość tłuszczu. Przez to możemy mieć kłopoty z trawieniem. Ponadto zupki chińskie zawierają m.in. mnóstwo soli, szkodliwe tłuszcze trans, glutaminian sodu, syntetyczne aromaty i barwniki, które nie są obojętne dla zdrowia.