Porównując dotychczasowe „listy życia” Gwiazd zaproszonych do naszej zabawy z ich datami urodzin, można wysnuć wniosek, że najwięcej utworów zapada nam w pamięć na przełomie szkoły podstawowej i średniej. Kiedy człowiek zaczyna być świadomy swego gustu lub jest w fazie poszukiwań i kształtuje go. „Niech sobie starzy słuchają swojej muzyki, ja mam swoich idoli” - takie myśli od pokoleń pojawiały się nie tylko w głowach Gwiazd, ale wszystkich dorastających ludzi.
Licealista Marek Kościkiewicz zakochany był do szaleństwa w zespole Abba. Szczególnie w jego blond-wokalistce Agnethcie. Jak wszystkie nastolatki z czasów PRL-u zbierał na temat Abby informacje, wycinał zdjęcia, gromadził plakaty, czyhał (chciałem napisać czatował, ale ludzie, którzy dziś żyją w necie, mogliby mnie źle zrozumieć ) na każdy nowy przebój Abby grany przez radio i to nie tylko polskie. Można domyślać się jak zareagował, gdy dowiedział się, że jego idole przyjeżdżają do Warszawy na nagranie występu w perle (nie ma tu żadnego przekąsu, a pełne uznanie) ówczesnej TVP - sobotnim bloku Studio 2. Radość, nadzieja na więcej wywiadów i zdjęć i czekanie na dzień emisji recitalu - tak zareagowały – ja to pamiętam, a nie tylko wyobrażam sobie - rzesze fanów. Ale dla młodego "Kościka" to było za mało. On chciał spotkać Abbę osobiście.
Cała Warszawa mówiła, że muzycy nocować będą w hotelu Victoria, więc budynek na ówczesnym Placu Zwycięstwa przypominał oblężoną twierdzę, z której trudno było się wydostać mieszkającym tam fotografom i dziennikarzom zagranicznym, dla których przyjazd światowej gwiazdy nr 1 do tak dziwnego kraju był medialną ciekawostką. Marek w rozmowie jednym z nich potwierdził swoje podejrzenia, że cała ta historia z Victorią to pic, a grupa spędzi noc w hotelu Forum. Trudno powiedzieć czym Marek tak ujął rozmówcę, grunt, że ten dał mu jeden ze swoich aparatów, by jeśli przypuszczenie okaże się prawdą, Marek zrobił dla niego zdjęcie Abby w polskim hotelu. I tak Marek Kościkiewicz wsiadł do autobusu 175 i pojechał czaić się na idoli w hallu hotelu Forum. Jego determinacja, cierpliwość i wiara w powodzenie zostały nagrodzone. Już wtedy szczęście sprzyjało późniejszemu założycielowi zespołu DeMono. Spotkał Abbę, porozmawiał z jej członkami i zrobił sobie z nimi oraz dla fotografa zdjęcia (niestety bez Agnethy, bo opuściła Polskę wcześniej).
Nie ma wątpliwości, że Abba była bardzo ważnym zespołem w młodości Marka Kościkiewicza. Jednak teraz, kiedy przesłuchuje stare nagrania, stwierdza kurtuazyjnie, że pierwsza ich piosenka znalazłaby się na 31. miejscu jego 30-tki piosenek życia.