Być babcią:)
Od ponad dwóch tygodni mam w domu Wnusię. Mały człowiek w maju skończy dwa latka. Jej pobyt przypomniał mi trochę własną młodość i muszę stwierdzić, że na kanwie tych wspomnień zaczęłam podziwiać samą siebie sprzed lat.
Ugotowanie obiadu, posprzątanie mieszkania przy takim żywiole, jakim jest moja Wnusia wydaje się niemożliwe. A przecież wszystko to jakimś cudem robiłam, kiedy jej mama była mała. A były to czasy trudne. O pampersach nikt nie słyszał, co znaczyło, że każde siusiu do tetrowej pieluszki równało się nie tylko zmianie tejże pieluchy, ale także przemoczonych śpioszków, czy rajstopek, podsiusianej koszulki i bluzeczki (wtedy: kaftanika). Wredna kaszka manna zbijała się w grudki, a mleko trzeba było dokładnie przegotować, żeby nadawało się dla takiego bobasa. Teraz podgrzewa się mleko do żądanej temperatury, wsypuje się trzy łyżki kaszki, dokładnie miesza i dziecię ma posiłek gotowy.
I jeszcze podejście mojej rodzinki: gdybym oddała moje dziecię do przedszkola, zostałabym wyklęta przez wszystkie babcie. Teraz sama wiozę Wnusię do przedszkola, bo widzę, że się tam dobrze czuje, dużo uczy, a jej mama ma możliwość odsapki.
Mimo wszystko podziwiam siebie i wszystkie mamy z tamtych czasów…
Jak dawałyśmy radę???
halusia | 20-03-2013
Rzeczywiście teraz z jednej strony jest łatwiej, bo szybciej.
Gdy opiekowałam się synkiem byłam młoda i o wiele łatwiej było mi się ruszać. Skłony, przysiady i takie tam przydziecinne gimnastyki były mimochodem. A teraz? Ojjjj
I jakoś tak dziwnie mniej się chce??