Ocena:
(głosy: 0)
 
 
|
 
|
rozmiar czcionki

04-01-2016

Big Short, reż. Adam McKay

Dlaczego runął nasz świat

To nie jest pierwszy film fabularny o przyczynach kryzysu finansowego z 2008 roku. To nie jest pierwszy film fabularny oparty na faktach, pokazujący prawdziwych ludzi z Wall Street. Ale pierwszy, który próbuje przeprowadzić wiwisekcję tego, co zatrzęsło gospodarką świata. I życiem milionów ludzi – na całym świecie.

Big Short Big Short

To nie jest „Wilk z Wall Street”. Publiczność nie ma zbyt wielu okazji do spazmatycznego śmiechu, choć momenty zabawne się zdarzają dość często. Jednak kiedy Mark Baum, jeden z finansistów, po branżowej rozmowie przy lunchu rzuca, że idzie się moralnie oczyścić przy ruletce, śmiech zamiera w gardle. Bo, przecież, to nie jest śmieszne. Z każdą minutą filmu widz – nawet niespecjalnie biegły w kwestiach finansowych – coraz bardziej rozumie mechanizmy, które rozpędziły finansowy Armagedon na początku XXI wieku.

Nie jest to film łatwy. Zwłaszcza na początku trzeba się skupić (albo przynajmniej wiedzieć, na co się idzie do kina). Podstawą jest dobre rozpoznanie bohaterów. Ale bez obaw – to nie jest hermetyczny obraz dla ekonomistów, orientujących się w zawiłościach giełdowych. Co więcej – pokazuje, że przez całe lata banki, fundusze inwestycyjne, naciągały klientów twierdząc, że zwykły człowiek nie może się znać na zawiłościach ekonomii i finansów, najlepiej więc zrobi, gdy bez czytania zbyt skomplikowanych umów kupi oferowane przez nie produkty.

"Big Short" opowiada o ludziach z branży finansowej, którzy powiedzieli systemowi „sprawdzam”. A raczej – którzy zauważyli, że „sprawdzam” wkrótce powie gospodarka systemowi finansowemu. I którzy na tym umieli zarobić.

Pierwszym, który trafił na ślad gigantycznych nieprawidłowości na rynku kredytów hipotecznych był Michael Burry (Christian Bale), introwertyk, indywidualista, dziwak… geniusz. Analizując historie kredytów hipotecznych już w 2005 roku umiał przewidzieć, że Amerykanie przestaną spłacać hipoteki – i doprowadził do tego, że największe banki wyemitowały papiery wartościowe przeciw hipotekom. Trawestując – założył się z bankami, że stracą miliardy dolarów na hipotekach i całym systemie obligacji, opartym na kredytach hipotecznych. Na potwierdzenie swoich racji musiał czekać niemal dwa lata (pierwsze perturbacje na rynku nieruchomości i w hipotekach w USA wystąpiły w roku 2007). Jared Vennett (Ryan Gosling), bankier „robiący” w hipotekach, obserwując działania Burry’ego dostrzegł okazję do wzbogacenia. Podobnie jak młodzi inwestorzy, których zapleczem jest garaż i kilkaset tysięcy dolarów, a największym kapitałem – znajomość emerytowanego rekina Wall Street, Bena Rickerta (Brad Pitt). Do kompletu widz otrzymuje dylematy Marka Bauma (Steve Carell), maklera, który nienawidzi banków i agencji ratingowych. Kreacja Carella jest jednym z najmocniejszych atutów filmu, najlepiej pokazuje Bauma jako człowieka z krwi i kości.

Film łączy w sobie elementy thilleru, dramatu i – momentami – komedii. Kawał dobrego kina, prawdopodobnie oskarowego.

Po którym chyba nikt nie powtórzy z czystym sumieniem obiegowej opinii, że ci, którzy w latach 2007-2008 brali kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich, są sami sobie winni. Że zgubiła ich własna pazerność.

Więc w sumie – pozycja obowiązkowa. Również dla polityków, którzy przed wyborami deklarowali pomoc dla „frankowiczów”.

 

 

Oceń:
Dziękujemy!
poleć znajomemu drukuj skomentuj subskrybuj
nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.
leksykon zdrowia seniora
poradnik seniora
webstar 2012