Gwarancja bez pokrycia
Ponoć zanim człek zejdzie jako rozkrzyczany noworodek na ziemski padół, jego duszyczka musi ustawić się w niebieskiej kolejce po odbiór przydatnych mu do funkcjonowania na rzeczonym padole imponderabiliów. Ich odbioru, jak chodzą słuchy, można dokonać w extra składnicy, gdzie wszelakie dobra, wprawdzie w ograniczonej ilości, ale za to w najlepszym gatunku lub w drugiej, zawalonej po dach przechowalni, gdzie jakby to samo, tylko z jakością nietęgo.
Kolejki do składnicy są nieziemsko długie, być ulepionym z pierwszorzędnej gliny - to marzenie większości, więc tym bardziej ma tego świadomość wędrująca nieustannie góra-dół dusza.
Rząd dusz płynie wolniutko, wręcz niezauważalnie, żadnego przeciągu ani przyciągania. W takich razach jedynie niewiarygodnie wytrwałe dusze mają szansę odebrać kompletny i z klasą zestaw. Jak inaczej wytłumaczyć niedostatek pięknych, mądrych i szlachetnych w jednej powłoce na tej naszej ziemi?
Do ideałów niestety nie należę i oczywiście zrzucić to wypada na karb mojej osobistej duszy, która zamiast wykazać się w realizacji planów kolejkową determinacją, wybrała bujanie w obłokach. Nietrudno zgadnąć, że gdy ostatni zadzwonił dzwonek, dusza popłynęła wartko w stronę przechowalni, pobrała co niezbędne i, mając jednakowoż nieczyste sumienie, zmyślnie podłączyła zawartość do ulepszacza. Ulepszacz, podobnie jak jesiotr u Bułhakowa, był drugiej świeżości, za to efekt podłączenia pierwszorzędny w efektach ubocznych: połowa niebieskości stanęła w gotowości, by co prędzej łagodzić ołowiano-chmurzaste oblicze panującego, grożące nadzorowanej ziemi potopem, reszta zarządziła pospieszny przegląd dusz, a to w celu wyłonienia potencjalnego następcy Noego. Udało się! Chmurne oblicze przyoblekło się w lazur, Noe okazał się zbędny.
Niestety nie udało się odwrócić skutków rozlutowania tego i owego pobranego przez duszyczkę z przechowalni - ani wzrostu słusznego, ani właściwie skręconych zwojów mózgowych, a i z urodą przyszło mi się tarmosić zbyt wcześnie. Jedyne co otrzymałam w nadmiarze i w dobrym gatunku, w ramach zadośćuczynienia poulepszaczowego, to piegi. Tu wysoka niebieskość miała szeroki gest.
Co by nie opowiadać, rozlutowana, już w przedszkolu okazałam się krnąbrną, o morderczych instynktach dziewuchą, która przyparta do obiadowego muru pomidorowej z ryżem i zielonej mazi zwanej eufemistycznie szpinakiem, zagroziła kucharce użyciem ostrego narzędzia w postaci aluminiowego widelca.
O resztę biograficznych detali nawet języka strzępić nie warto.
Gdybym więc nie pojawiła się przez najbliższe dni, nic to oczywiście szczególnego nie znaczy poza sygnałem, iż oto podpatruję wysoką niebieskość przez zakratowany horyzont, ponieważ uaktywniły się moje instynkty mordercy, skutkujące tym razem przegryzieniem tchawicy pewnemu sprzedawcy bubli.
ewa_urbaniak | 16-06-2013
lima | 17-06-2013