Ocena:
(głosy: 1)
 
 
|
 
|
rozmiar czcionki

12-12-2014

Pakiet onkologiczny. Ma być łatwiej dla pacjenta, ale czy będzie?

Szybka ścieżka, ale uwaga na pułapki

Po 1 stycznia 2015 roku leczenie pacjentów z nowotworami ma być szybsze. Pakiet onkologiczny, obiecuje Ministerstwo Zdrowia, przyspieszy diagnostykę i usprawni leczenie, bo pacjentem będzie się zajmował zespół specjalistów. Jednak pacjenci nie bez obaw czekają na Nowy Rok. Bo lekarze rodzinni, a w każdym razie duża ich część, znów grożą zamknięciem gabinetów a eksperci przestrzegają, że nie wszystkie pomysły ministerstwa sprawdzą się w praktyce.

Czy pakiet onkologiczny ułatwi dostęp pacjentów do leczenia? Są wątpliwości. Czy pakiet onkologiczny ułatwi dostęp pacjentów do leczenia? Są wątpliwości.

Co trzeba wiedzieć o pakiecie onkologicznym, zanim wejdzie on w życie?

Główne założenie ministerstwa jest proste: od pierwszego podejrzenia nowotworu złośliwego do rozpoczęcia leczenia minie nie więcej niż dziewięć tygodni (w 2015 roku, bo docelowo diagnostyka ma zająć siedem tygodni). Na szybką ścieżkę onkologiczną pacjenta będzie kierował lekarz rodzinny (lub inny lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, na przykład internista). Oczywiście taki, który ma podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia I tu pojawia się problem: lekarze rodzinni nie są zadowoleni z warunków, jakie proponuje im NFZ. Część z nich grozi, że kontraktów nie podpisze. Zapewne protest skończy się (jak zwykle) jakimś kompromisem, ale być może przez kilka pierwszych tygodni roku część pacjentów (onkologicznych i nieonkologicznych) będzie miała kłopot z dostępem do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Zimą nie jest to dobra wiadomość, niestety.

Załóżmy jednak, że lekarz umowę z NFZ podpisze. Gdy zgłosi się do niego pacjent, mający objawy mogące świadczyć o chorobie nowotworowej, lekarz będzie mógł (ale nie musiał!) skierować go na tzw. szybką ścieżkę onkologiczną. Pacjent otrzyma specjalną kartę (zwaną „zieloną kartą”, która faktycznie jest książeczką), która da mu priorytet przy zapisywaniu się na badania diagnostyczne i do specjalistów. Lekarze jednak, najprawdopodobniej, nie będą szafować kartami leczenia onkologicznego. Co prawda za wizytę, na której wystawią taką kartę, mają dostawać dodatkowe pieniądze, z drugiej jednak – ich wstępne podejrzenia co do choroby nowotworowej muszą się potwierdzić u minimum jednego pacjenta na piętnastu z wystawionymi kartami. Jeśli lekarz będzie wydawał karty pacjentom „na wyrost”, szybko straci uprawnienia.

Pacjent z kartą trafi do onkologa. To on będzie potwierdzał zasadność podejrzenia choroby nowotworowej. I tutaj pojawia się kolejna pułapka: lekarzy onkologów na kontraktach z NFZ nie przybędzie, a liczba wizyt wzrośnie (do onkologa będą trafiać pacjenci kierowani przez lekarzy rodzinnych). Dodatkowo do onkologów trafią też pacjenci, którzy już mają wstępne rozpoznanie choroby nowotworowej, ale żeby wejść na „szybką ścieżkę”, będą musieli wrócić do punktu zero – czyli gabinetu lekarza podstawowej opieki zdrowotnej i przejść kolejny szczebel, czyli konsultację specjalistyczną. Eksperci spodziewają się, że kolejki do onkologów się… wydłużą.

Wydłuży się też – co do tego raczej nie ma wątpliwości – czas oczekiwania na wynik badania histopatologicznego. Patomorfologów nie będzie więcej, to rzadko wybierana specjalizacja, natomiast będą mieli więcej wycinków do zbadania.

Kolejny problem, który co prawda pacjentów z pozoru nie dotyczy, to konsylia. Ministerstwo obiecuje chorym, że gdy trafią do szpitala, ich przypadkiem będzie się zajmować cały zespół specjalistów, by wdrożyć skoordynowane, kompleksowe leczenie. Problem w tym, że ten pomysł jest zupełnie niepotrzebny: większość przypadków chorób nowotworowych leczy się według standardowych schematów. Konsylia powinny obradować nad przypadkami skomplikowanymi, inaczej będą fikcją. – Obligatoryjne konsylium po pierwsze wydłuży diagnostykę, po drugie zwiększy koszty leczenia - przewiduje Jan Pachocki, prawnik z kancelarii prawnej Domański, Zakrzewski, Palinka.

Ale konsylia, czy też ich brak, to nie jest tylko problem organizacyjny czy finansowy szpitali: w wielu szpitalach, zwłaszcza mniejszych, znajdujących się poza dużymi ośrodkami akademickimi, specjalistów, którzy mają uczestniczyć w konsyliach, po prostu nie ma – na przykład hematologów. Jeśli NFZ uzależni podpisanie kontraktu  na leczenie onkologiczne ze szpitalem od tego, czy placówka wykaże, że dysponuje kompletem specjalistów, może się okazać, że pacjenci będą musieli na leczenie dojeżdżać do największych szpitali w regionach.

A nawet jeśli szpital ma komplet specjalistów – ich czas przeznaczony jest na zajmowanie się chorymi. Jeśli będą musieli uczestniczyć w naradach lub podpisywać się pod wyprodukowanymi przez innych „kwitami”, kto zajmie się leczeniem?

Ministerstwo chwali się rozwiązaniami z pakietu, a specjaliści mnożą przykłady rozwiązań wpisanych do ustawy i rozporządzeń, o których nikt głośno nie mówi. Na przykład o tym, że pacjent z szybkiej ścieżki onkologicznej będzie mógł skorzystać raz na dwa lata. Jeśli pacjent dostanie kartę na raka płuc, a w czasie diagnostyki okaże się, że ma inny nowotwór, „szybka ścieżka” będzie dotyczyła tylko pierwszego nowotworu. Na szybką ścieżkę nie mogą też liczyć pacjenci, u których kolejna choroba nowotworowa pojawi się po zakończeniu leczenia „szybką ścieżką”, przed upływem dwóch lat.

 

Oceń:
Dziękujemy!
poleć znajomemu drukuj skomentuj subskrybuj
nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.
leksykon zdrowia seniora

Popularne

poradnik seniora
webstar 2012