Gagarin
Prawie każdy słyszał o Gagarinie. Mało kto zna prawdę o nim.
Podobno w kremlowskim murze jest wmurowana tablica z nazwiskiem Bondarenko. Kim był, że zasłużył sobie na ten honor? Oficjalna wersja głosi, że należał do zespołu kandydatów na kosmonautów. W czasie jednego z eksperymentów , podczas ćwiczeń w naziemnej komorze niskich ciśnień ( w atmosferze wzbogaconej w tlen ) , przygotowując się do pomiarów medycznych przetarł watką umoczoną w spirytusie miejsca przymocowania do ciała czujników pomiarowych, a następnie beztrosko odrzucił od siebie niepotrzebną watkę. Ta upadła na rozżarzoną kuchenkę elektryczną i zapaliła się, a zaraz potem cała kabina stanęła w ogniu. Zanim zewnętrzna obsługa otworzyła właz i wyciągnęła pechowca, był on już poważnie poparzony. Zmarł kilka dni później.
Ta opowiastka ma kilka kłamstw. Pierwsze, to obecność kuchenki elektrycznej w tej kabinie – każdy jako tako znający się na rzeczy wie, że podgrzane żelazo doskonale pali się w tlenie. Wystarczy, że zapali się na początek sama spirala grzejna. Nie potrzeba żadnego wacika. Drugie – to sprzeczność w zeznaniach wysokiej rangi rosyjskiego oficera. Po katastrofie amerykańskiej kabiny , w której wybuchł pożar już na wyrzutni Rosjanie buńczucznie oświadczyli, że u nich taki wypadek nie mógłby się wydarzyć, ponieważ oni stosują w swoich kabinach normalną, ziemską atmosferę i nigdy nie próbowali stosować niskociśnieniowej tlenowej.
Kiedy Rosjanie ogłosili o udanym locie Gagarina, Amerykanie przyjęli to ze zrozumiałym sceptycyzmem – nikt przecież tego nie widział, nie sprawdził. Zażądali dowodów – chociażby zdjęć wykonanych przez kosmonautę na orbicie, na których widać byłoby twarz kosmonauty na tle iluminatora, przez który widać z wysoka Ziemię.
Rosjanie na to oświadczyli beztrosko, że żadnych zdjęć z tego lotu nie ma. Po prostu kosmonauta nie miał ze sobą aparatu !! W eksperymencie, który miał być szczytowym osiągnięciem ludzkości, nie zadbano o jego chociażby sfotografowanie . Nie wiadomo, co w tym momencie należało bardziej podziwiać : głupotę czy bezczelność Rosjan. Raczej to drugie. Albowiem najprawdopodobniej kosmonauta miał ze sobą aparat. Nawet wykonał jakieś zdjęcia. Tyle tylko, że przy powrocie z lotu , jak to zwykle u Rosjan było, coś zawiodło. Być może zaciął się właz (już na ziemi), może wcześniej zawiodła osłona termiczna – w każdym bądź razie temperatura w kabinie przy powrocie była na tyle wysoka, że kosmonauta nie miał szans tego przeżyć, a klisza fotograficzna – przetrzymać . Amerykanie jednak mieli informacje, że Rosjanie dokonali jakiegoś znaczącego eksperymentu. Rosjanie z kolei wiedzieli, że nie byli w stanie powtórzyć takiego lotu wcześniej , niż za kilka miesięcy. Zdecydowali się na totalne oszustwo przez podstawienie fałszywego kosmonauty. Gagarin kiepsko, bo kiepsko, ale wywiązał się z roli ( zdarzało mu się w wywiadach opowiadać wręcz kosmiczne głupoty o tym "swoim" locie) , Amerykanie przyjęli za dobrą monetę zdjęcia Gagarina na wyrzutni, pokazane kilka dni później – a świat łyknął to kłamstwo, bo sprawdzić tego nie było jak. Ofiarę tego lotu pochowano w urnie w murze Kremla, figuranta zlikwidowano w wypadku lotniczym, a kłamstwo , powielane w miliardach , dzisiaj udaje prawdę.