Walka z rakiem na ostro
Mam znajomego, który diabelsko ostrą kapsaicynę dodaje do wszystkiego. Gdy ostatnio spróbowałam u niego sałatki z rzepy, przez kwadrans czułam palenie, pieczenie, łzy kapały jedna za drugą, a język zesztywniał. Dopiero wtedy zrozumiałam czym jest pikantne jedzenie w jego wykonaniu.
Kapsaicyna to składnik papryki. Od lat wykorzystuje się ją w medycynie i ziołolecznictwie, gdyż działa na skórę drażniąco i rozgrzewająco, łagodząc miejscowo bóle mięśniowe, reumatyczne, artretyczne i nerwobóle. Oprócz tego jest składnikiem gazu pieprzowego, łzawiącego, a nawet farby chroniącej kadłuby statków przed obrastaniem skorupiakami.
O papryce nie powinni zapominać panowie, bowiem kapsaicyna w niej zawarta zapobiega rakowi prostaty. Zbadali to naukowcy z Cedars-Sinai Medical Center podając kapsaicynę myszom z guzami prostaty. Efekt: guzy się zmniejszały.
Kapsaicyna skłania komórki raka gruczołu krokowego do samozniszczenia. Człowiek musiałby jeść trzy razy w tygodniu ok. 400 miligramów kapsaicyny, czyli ok. 3 do 8 najostrzejszych papryczek habanera.
Ponoć najostrzejszą papryką chili jest Trinidad Scorpion Butch. Wyhodowano ją w Australii. Jest tak pikantna, że lepiej bez rękawiczek jej nie dotykać, a gdy będziemy jej używać np. do przygotowania sosu, trzeba założyć maskę, gdyż jej opary są bardzo drażniące. W skali Scoville’a (określającej koncentrację kapsaicyny) ma aż 1 463 700 jednostek (SHU). Dla porównania dodam, że papryka tabasco ma od 30 do 50 tys. SHU.
Zatem kto lubi, niech przyprawia. A jak przesadzicie z ostrością, pieczenie łagodzi jogurt naturalny. Sprawdziłam :)
benio | 05-06-2012